Czwartkowe popołudnie, wyjazd do Danii, nastolatek w składzie. To nic innego, jak The Blues w Lidze Konferencji.  Oto przebieg zdarzeń z dzisiejszego spotkania przeciwko Kopenhadze.

Witam wszystkich którzy w to weszli!

Moi drodzy, pozwolę sobie tych 45 minut, gdzie najlepszą szansą była akcja ze spalonego Kopenhagi, nie opisywać. Absolutnie nudny, denny i żałosny futbol Chelsea w połączeniu z niezłą grą gospodarzy – to tyle. Spróbujmy z drugą odsłoną:

Drugie 45 minut rozpoczęliśmy conajmniej niespodziewanie. Pierwsza akcja, przyspieszenie i od razu premierowy gol. Lewą stroną świetnie popędził Cucurella i obsłużył wchodzącego środkiem Reece’a Jamesa, który popisał się fantastycznym strzałem z dystansu. Cóż to był za piorunujący start ze strony gości.

Piłkarze Chelsea podczas 15 minutowej przerwy chyba postanowili, że atakują tylko jak będą mieli pewność, że strzelą bramkę. Po kompletnie bezbarwnym kwadransie od strzelenia pierwszego gola, nagle The Blues ruszyli z atakiem i po asyście George’a Fernandez cudownie podwyższył prowadzenie. Czyżby wróciła forma Argentyńczyka?

W ślady niebieskich postanowili pójść gospodarze i również zaatakować z konkretem. Przy pierwszej dogodnej okazji w drugiej połowie, Duńczycy zdobyli bramkę kontaktową po perfekcyjnym strzale głową.

Nawet chcąc, czego więcej nie było opisywać i można określić to spotkanie meczem 3 dogodnych szans.

Jak to się mawia – najważniejsze jest zwycięstwo i taki sukces udał się podopiecznym Mareski. Chelsea o krok bliżej od awansu!