Dzisiaj wrócimy nieco do historii, a mianowicie do sezonu 2004/05. Wówczas po objęciu stanowiska właściciela klubu przez Romana Abramowicza, nowym szkoleniowcem został Jose Mourinho. Portugalczyk wraz z zespołem wyróżnili się jedną rzeczą, 15 bramkami straconymi w całym sezonie ligowym.

“Please don’t say I’m arrogant, because what I say is true. I am European champion, so I’m not…one of…of the bottle. I’m a… I think I’m a special one”.

W Porto osiągnął wszystko i poszukiwał kolejnego wielkiego wyzwania. Znalazł je na Stamford Bridge, klub świeżo zakupiony przez Romana Abramowicza. Wyniki Chelsea przed przyjściem Jose: 03/04 – 2. miejsce 02/03 – 4. miejsce 01/02 – 6. miejsce 00/01 – 6. miejsce 99/00 – 5. miejsce.

Początkowo Abramowicz kandydata na przejęcie schedy po Ranierim upatrywał w Benitezie. Poszukiwał menadżera gotowego do przerwania dominacji Arsenalu i Manchesteru United. Przyszłego trenera upatrzył sobie w wówczas 41-letnim Portugalczyku po wielkim sukcesie w Lidze Mistrzów.

Wtedy nadeszła era Mourinho w Premier League. Wziął ligę szturmem i już w swoim pierwszym sezonie wygrał mistrzostwo. Jego Chelsea zdobyła 95 punktów, przegrała tylko jeden mecz i straciła zaledwie 15 (!) bramek w całym sezonie ligowym. Ten rekord jest nie do pobicia.

W debiutanckim sezonie ligowym pokonał Arsenal dzierżący miano „The Invincibles” i mistrzów sprzed 2 lat, Manchester United Alexa Fergusona. To był pierwszy tytuł dla Chelsea w erze Premier League i powrót na ligowy tron po 50 latach. Swoim przyjściem całkowicie odmienił klub.

Najwięcej zwycięstw na wyjazdach (15), najwięcej czystych kont (25), najwięcej ligowych zwycięstw (29). Tam, gdzie pojawia się Jose Mourinho, to naturalnie pojawiają się nowe rekordy. Później został trenerem, który najszybciej wygrał swoje pierwsze 50 spotkań w PL.

Mourinho wykonał znakomitą robotę, ale drugim kluczem do tak wielkiego sukcesu było fantastyczne okienko transferowe. Pod względem natychmiastowo wprowadzonej jakości, można określić je mianem jednego z najlepszych w historii.

– Mourinho był świetny, jeśli chodzi o przejście z jednej fazy gry w drugą – wspominał Damien Duff, grający na obu flankach w Chelsea za czasów 4-3-3. – Prawdopodobnie usłyszałem o tym po raz pierwszy. Gdy traci się piłkę, następuje przejście z ataku do obrony, trzeba szybko wracać, biegiem zajmować właściwe pozycje. I odwrotnie: odbiór oznacza przejście z obrony do ataku, a to oznacza błyskawiczny wypad do przodu. Moment odzyskania piłki to chwila, gdy rywale są najbardziej podatni na zranienie, ponieważ nie znajdują się w swym ustawieniu defensywnym, a wtedy: bum i jest po nich.

– Niszczyliśmy przeciwników w tamtym sezonie, bo opanowaliśmy tę sztukę do perfekcji. Przychodzi mi do głowy 30 czy 40 bramek, które tak zdobyliśmy: odbiór i gol w cztery czy pięć sekund po odbiorze. (fragment z „Mixera” Michaela Coxa)

Obecnie w piłce dużo mówi się o fazach przejściowych i ich istotności. Szczególnie wiele mówiono o nich w kontekście Manchesteru United ETH, ponieważ sezon wcześniej zdobyli 7 bramek z faz przejściowych. Mourinho osiągnął perfekcję w tej kwestii już niecałe 20 lat wcześniej.

Portugalczyk był trendsetterem. Jego nowy styl, który kładł nacisk na grę z kontrataku oznaczał, że w większym stopniu należy skoncentrować się na przejściu z obrony do defensywy, w Anglii było nowością. Przy takim stylu gry wszystko opiera się na fazach przejściowych.

Wyróżniało go również szczegółowe przygotowanie do rywala – poświęcał tyle czasu przeciwnikowi, co własnemu zespołowi. Wyraźnie odróżniało go to choćby od Arsene’a Wengera, który nie poświęcał wiele uwagi rywalowi i w głównej mierze skupiał się na swojej drużynie.

Już w tamtym czasie jego zespół grał w dość nowoczesny sposób: odważne wprowadzenie piłki przez stoperów (głównie przez Carvalho), a przede wszystkim schodzenie jednego pomocnika do formowania w środku double-pivota, co umożliwiało Lampardowi większą swobodę w poruszaniu w ataku.

Cech wykonywał świetną pracę stricte bramkarską, nie był dobry w typowym krótkim rozgrywaniu, więc często decydował się na długą piłkę do napastnika. Kluczową rolę odgrywał Makelele, który stworzył swoją własną boiskową rolę. Przychodził jako 30-latek, po 11 pełnych sezonach.

W Chelsea wszystko zaczynało się od niego ustawionego między liniami: „Słuchajcie, jeśli mam trójkąt w pomocy – Makelele, tuż przed nim dwóch innych zawodników – zawsze będę miał przewagę grając przeciwko zwykłemu 4-4-2, w którym środkowi pomocnicy są obok siebie”.

Lampard często w roli drugiego napastnika, Makelele operujący między liniami, Essien w roli box-to-box. Każdy z nich pełnił zupełnie inną rolę, ale całościowo wszyscy się doskonale uzupełniali. Też każdy z nich nie miał problemów z piłką przy nodze – ułatwiało to grę z kontry.

Chelsea w fazie bronienia była ustawiona w kompaktowym, wąskim 4-5-1, w którym bardzo łatwo łatali wszystkie dziury. Nawet można powiedzieć, że więcej bramek zdobyli z takiego ustawienia po odbiorze piłki, niż stracili. Bliskie ustawienie zawodników sprzyjało szybkim kontratakom.

Spośród 15 straconych goli, 9 z nich było z otwartej gry, pozostałe 6 to rzuty karne. Absurdalna statystyka. I w tym wszystkim tylko jedna porażka – 1:0 przeciwko City na wyjeździe 16 października. Mourinho wszedł na inny poziom bronienia, właściwie nieosiągalny dla reszty.

W tym wszystkim warto zauważyć, że ta drużyna nie była doświadczona: tylko Makelele był po 30-tce. Reszta drużyny to zawodnicy w sile piłkarskiego wieku, ale także bez wielkich piłkarskich sukcesów. Sam Jose królował do tej pory tylko w Portugalii. Nie byli skazani na sukces.

Fotel lidera objęli w 12. kolejce i nie oddali go nawet na kolejkę do końca sezonu. Byli nie do dogonienia, ostatnią porażkę odnieśli w 9. kolejce, później punkty zgubili już tylko 6 razy. Zremisowali z Boltonem, City, Birmingham, Newcastle i dwukrotnie z Arsenalem.

Po dziewięciu kolejkach Arsenal miał 5 punktów przewagi, natomiast już w 22. kolejce Chelsea miała 7 punktów nad vice-liderem i zmierzała ku mistrzostwu, którego nie widziano pół wieku na Stamford Bridge. 83 punkty, które zdobył Arsenal w wielu sezonach wystarczyłyby do tytułu.

35. kolejka Mecz z Boltonem. Chelsea potrzebuje wygranej do przypieczętowania tytułu. 60. minuta. Lampard wygrywa pojedynek z obrońcą, mija drugiego defensora i kończy akcję golem, za 15 minut ruszają kontrą i po minięciu bramkarza, piłkę w siatce ponownie umieszcza Lampard.

Mourinho przywrócił Chelsea chwałę.


Jeśli podoba Ci się mój content i chcesz wesprzeć moją pracę, to tutaj możesz postawić mi wirtualną kawę. Wpłata jest dobrowolna, nitki dalej będą dalej pojawiać się regularnie 🙂 Z góry dziękuję za każdą wpłatę.

https://buycoffee.to/futbolwnitce

ŹRÓDŁOFutbol w Nitce