Levi Colwill miał 11 lat, gdy po raz pierwszy wyszedł na murawę Wembley. Wtedy towarzyszyło mu trzech wujków. W niedzielę zrobi to u boku swoich kolegów z drużyny Chelsea. Colwill doskonale pamięta swój pierwszy moment na Wembley. Miało to miejsce w 2014 roku, gdy Sholing zmierzył się z West Auckland Town w finale FA Vase, rozgrywek dla klubów z miejsc od dziewiątego do jedenastego w piramidzie angielskiej ligi piłkarskiej. Obrońca The Blues, będący wówczas w Akademii, opuścił trening wcześniej, by móc dołączyć do swoich wujków – Barry’ego i Bryana Masonów oraz Marvina McLeana – jako maskotka. Czekając w tunelu, Colwill doświadczył wagi rywalizacji w finale na Wembley.

– Wyszedłem z moim wujkiem Barrym i czułem nerwy. Wszyscy byli bardzo poważni i skupieni. To było coś wielkiego. Pamiętam, jak rozglądałem się po stadionie, to było niesamowite. Pomyślałem sobie: Muszę tu kiedyś zagrać.

Gol Marvina w drugiej połowie sprawił, że wujkowie Colwilla opuścili Wembley z pucharem, a Levi ma nadzieję, że rodzinna historia powtórzy się w ten weekend, gdy Chelsea zmierzy się z Liverpoolem w finale Carabao Cup. To przełomowy moment dla Colwilla – jego pierwszy finał w pierwszej drużynie Chelsea.

– To wiele znaczy. Oczywiście, przechodząc przez Akademię, nauczono cię, że jest to klub dla zwycięzców. To część naszej filozofii. Więc musimy tam pojechać i zrobić wszystko, aby wygrać. Tego oczekuję od siebie, tego oczekuję, gdy jesteś w Chelsea.

Colwill dołączył do The Blues w wieku ośmiu lat. Jego związek z klubem jest głęboki. Sukcesy były regularnie świętowane na poziomie Akademii, a 20-latek, który wystąpił w każdym meczu na drodze do finału, ma nadzieję utrzymać ten zwyczaj w pierwszej drużynie.

– Pamiętam, jak pojechałem na Wembley oglądać mecz Chelsea z Tottenhamem. To zabawne, bo tego dnia graliśmy z Tottenhamem na ich boisku treningowym, a potem pojechaliśmy prosto na stadion, by obejrzeć pierwszą drużynę. To nie do końca realne, że teraz przygotowujemy się do finału z Chelsea. To błogosławieństwo i wszyscy rozumieją, co musimy zrobić. Musimy tam pojechać, trzymać się razem i występować. Dla Anglika Wembley to wielka rzecz. Wszyscy chłopcy będą na to gotowi, bez wątpienia, ale jeśli mogę pomóc dodać trochę więcej głodu, to zrobię to. Mamy jeszcze wiele do udowodnienia w tym sezonie, ale zdobycie trofeum byłoby świetnym sposobem na potwierdzenie tego, co robimy.

Podczas gdy powaga Wembley pozostaje dla Colwilla, dwukrotnie spełnił on dziecięcą ambicję gry na stadionie. Jego pierwsze doświadczenie miało miejsce w finale play-off Championship 2022, gdzie wystąpił w meczu Huddersfield Town przeciwko Nottingham Forest. Jego drugi występ pod łukiem miał miejsce w październiku, kiedy to zadebiutował w reprezentacji Anglii w wygranym 1:0 meczu z Australią.

– Tak naprawdę nie myślałem o debiucie w Anglii, więc to, że stało się to tak szybko, było niesamowite. To wszystko zasługa trenerów, pod okiem których grałem i oczywiście selekcjonera Anglii. To był zdecydowanie jeden z moich najbardziej dumnych momentów. Oczywiście, jako mały chłopiec chciałem zagrać na Wembley, ale wydawało mi się to tak odległe. Mam nadzieję, że zagram tam teraz po raz trzeci, tym razem w finale pucharu z Chelsea. Osobiście byłoby to coś wielkiego. Ale tu nie chodzi o mnie, tylko o klub. Chcemy pokazać, że jesteśmy zwycięzcami, że możemy podnosić trofea dla Chelsea. Właśnie po to tam jedziemy.

Źródło: Chelsea FC