Chelsea przerywa złą passę i pokonuje Sheffield United po One-man show Cola Palmera.
Początkowe minuty pokazały jak będzie przebiegać reszta spotkania. The Blues walili głową w czerwono-biały mur ustawiony na 30 metrze boiska. Gospodarzom z pewnością nie można było odmówić chęci do gry, ponieważ bardzo wysoko presowali, oraz wracali na swoją połowę do obrony. Pomimo sporego zaangażowania, Chelsea nie mogła stworzyć sobie niebezpiecznej sytuacji. Pierwszy groźniejszy strzał został oddany dopiero w 24 minucie, i to na bramkę Petrovicia. Cameron Archer posłał bombę prosto w okienko zza pola karnego, jednak na szczęście dla fanów gospodarzy piłka przeleciała kilka centymetrów nad poprzeczką. W pierwszej połowie największym przeciwnikiem The Blues byli sędziowie liniowi, ponieważ prawie wszystkie akcje były przerywane przez uniesienie w górę żółtej chorągiewki. W 40 minucie Nicolas Jackson, który przez większość meczu był niewidoczny, przypomniał wszystkim, że wciąż potrafi być groźny. Co prawda piłka po jego strzale przeleciała obok słupka, jednak samo uderzenie było pierwszorzędne. Chwilę przed przerwą goście mieli obiecującą akcję zakończoną rzutem rożnym, którego to sędzia nie pozwolił rozegrać i zakończył pierwszą połowę.
Na drugą część spotkania oba zespoły wyszły w niezmienionych jedenastkach. Jednak tylko teoretycznie, ponieważ na boisku w końcu pojawił się Palmer. Po powrocie z przerwy Anglik miał 2 akcje, kiedy to zakręcił obroną Sheffield. Chwilę później do tego dołożył również bramkę. Sterling dobiegł do linii końcowej boiska i wyłożył jak na tacy piłkę Palmerowi.
Nie minęło nawet 5 minut a Chelsea podwyższyła prowadzenie, a w akcje bramkową ponownie zamieszany był Cole Palmer. W polu karnym The Blades doszło do niemałego zamieszania w konsekwencji którego Palmer znajdujący się na przeciw pustej bramki podał do Jacksona, który jedynie musiał dołożyć nogę. Po uzyskaniu spokojnej przewagi Argentyński trener przeprowadził pierwsze zmiany. Enzo Fernandez zastąpił Mudryka, chwilę po tej zmianie Petrović po raz pierwszy w meczu był zmuszony do interwencji. Gustavo Hamer oddał bardzo mocny i celny strzał z wolnego, jednak Serb popisał się imponującym refleksem.
Na boisko w niebieskiej koszulce pojawił się napastnik, jednak na nieszczęście fanów na Stamford Bridge nie był to Nkunku, a Armando Broja, który zastąpił Sterlinga. 22-latek miał okazję zdobyć bramkę chwilę po wejściu. Palmer ponownie wykonał fenomenalny rajd i podał do Broi, który musiał jedynie dobić na pustą bramkę. Okazało się to jednak za trudne dla Albańczyka a piłka wylądowała na trybunach. Wychowanek Manchesteru City kontynuował swoją zabawę i swoim dryblingiem wywalczył wolny w niebezpiecznym miejscu, a następnie sam celnie uderzył, jednak do bramki zabrakło trochę więcej siły. W doliczonym czasie gry na boisku pojawili się Maatsen oraz powracający Malo Gusto. Nie zmieniło to jednak wiele, a The Blues wracają po dwóch porażkach.