Rozpędzona ekipa Seana Dyche’a podjęła u siebie szukających stałej formy Chelsea, która, aby regularnie piąć się do góry, musi zacząć wygrywać z ekipami pokroju The Toffes.

Spotkanie rozpoczęło się zdecydowanie na korzyść The Blues. Pierwsza szansa przyszła już po 3 minutach jak po świetnej akcji Palmera do piłki doszedł Enzo i oddał groźny strzał sprzed pola karnego. Po początku można stwierdzić, że Cole zarówno, jak i Mychajło są bardzo głodni gry. Na kolejną okazją czekaliśmy aż do 25 minuty, kiedy fenomenalnie się złożył do strzału Harrisson i minimalnie przestrzelił. Zaraz po dogodnej sytuacji Evertonu, tradycji stało się zadość i niestety kapitan The Blues musiał
opuścić plac gry. Kolejne problemy ze zdrowiem Reece’a Jamesa. Na boisku pojawił się Levi Colwill, a Niebiescy chcieli ruszyć do ataku, aby godnie odpowiedzieć na zagrożenie stworzone przez gospodarzy. Na nic się jednak ich chęci oraz kilka prób nie zdało. Zespół Argentyńczyka wyglądał bardzo mizernie, powolnie i przede wszystkim niekreatywnie. Jedynym, który do końca połowa zdołał stworzyć zagrożenie byl Cole Palmer, kilkoma strzałami spoza pola karnego. Nieatrakcyjny dla oka, nudny i rozwlekły mecz na Goodison Park: Chelsea – Everton 0:0.

Drugie 45 minut zaczęło się znów pod dyktando Chelsea. Co jednak z tego, skoro wykończenie akcji stało na fatalnym poziomie. Brakowało ostatniego podania lub siły w strzałach z dystansu. Chwilę później, po kilku natarciach Londyńczyków po drugiej stronie przejął piłkę McNeil i oddał fenomenalny strzał. Na jego nieszczęście jeszcze lepszą interwencją popisał się Hiszpański golkiper. Jego starania kilka minut później poszły na marne, ponieważ bo tragicznym ustawieniu Badiashile’a sam na sam wyszedł Calvert-Lewin i czyhający z tyłu Doucoure dobił piłkę z 12 metra. Gospodarze zasłużenie wychodzi na prowadzenia. Można było pomyśleć, że prowadzenie ekipy Dyche’a to będzie zapalnik dla gości, aby zabrali się do intensywniejszych ataków, ale wciąż jedynie szarpał Cole Palmer. „10” Chelsea tworzyła szanse, zarówno, jak i szukała strzału na bramkę Pickforda. W 65 minucie w końcu doczekaliśmy się zmian ze strony Mauricio. Na murawie zameldował się Nico Jackson i Raheem Sterling w miejsce Armando Broi i Enzo.
Zmiany w szeregach Pochettino w kolejnych minutach przyniosły zatrważającą ilość akcji. W 79 minucie Sterling po niezłej akcji uderzał na bramkę gospodarzy. Dobijać próbował Jackson, ale zdało się to na nic, jak można było przewidzieć. Wciąż zawód, uczucie marazmu i braku pomysłu górowało między zawodnikami w jasnych koszulkach. Wiele by się chciało napisać, ale gracze Chelsea dziś mieli więcej zmian niż dogodnych szans. Żenująca gra klubu ze Stamford Bridge, którą podsumował Everton w 92 minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, odbita piłka i podwyższenie na 2-0. Bierna postawa w defensywnie, co bezlitośnie wykorzystał Dobbin.

Tym sposobem kończy się żałosne wystąpienie Londyńczyków, którzy zajmują 11 lokatę w tabeli. Everton wygrywa 2-0.