Wywiad z Reece’em Jamesem o jego powrocie po kontuzji, dotychczasowych doświadczeniach w roli kapitana i o tym, dlaczego potencjał Chelsea zaczyna być widoczny…
Czasami trzeba zwolnić, aby przyspieszyć. To lekcja, której Reece James nauczył się w tym sezonie na własnej skórze. Kilka dni po inauguracyjnym meczu z Liverpoolem, nowo mianowany kapitan doznał kontuzji ścięgna podkolanowego na treningu. To wykluczyło go z gry na ponad dwa miesiące.
– Są chwile, kiedy coś czujesz, ale chcesz tylko grać. Potem naciskasz i zdajesz sobie sprawę, że coś się stało. Moje ciało dało mi ostrzeżenie, ale nie posłuchałem. Teraz jestem bardziej świadomy, kiedy coś krzyczy, zwolnij trochę. Wszyscy w klubie są szczęśliwi. Nasza pewność siebie rośnie. Wyniki w tym pomagają. To punkt wyjścia.
Tak duży wpływ James wywarł już w swojej karierze, że łatwo zapomnieć, że ma dopiero 23 lata. Zmaganie się z kontuzjami stało się, co frustrujące, powszechne, ale Reece robi wszystko, by przygotować swoje ciało do rygorów Premier League.
– Dawno nie czułem się tak dobrze. Zdecydowanie czuję, że moja siła i kondycja znów rosną. Ostatnio byłem w stanie grać konsekwentnie. Nie byłem jeszcze w stanie rozegrać 90 minut, ale ciężko trenuję i gram, i każdego dnia przesuwam granice, aby wrócić do mojego najlepszego poziomu. Cieszę się, że znów mogę pomagać drużynie. Po prawie trzech miesiącach nieobecności potrzeba trochę czasu, aby odzyskać formę. Niektórzy myślą, że jak tylko wrócisz, to od razu powinieneś być na tym poziomie, na którym byłeś, ale to tak nie działa. Musisz poruszać się powoli i stabilnie. To właśnie robiłem. Powoli robię postępy.
James nie do końca oddaje sprawiedliwość samemu sobie. W swoich trzech meczach od powrotu pokonał Blackburn i Tottenham, a także zremisował klasyk z Manchesterem City, w którym zaliczył asystę przy golu Raheema Sterlinga i wygrał pięć starć, mimo że przebywał na boisku tylko przez nieco ponad godzinę. James twierdzi, że on i sztab trenerski uważnie monitorują jego minuty. Ocenia, jak się czuje podczas meczów i przekazuje te informacje ławce rezerwowych. Bardzo wysoka intensywność naszych ostatnich dwóch meczów przyczyniła się do jego wczesnego wycofania się w każdym z nich, więc teraz pracuje nad tym, aby grać przez cały mecz, ale nie określa ram czasowych dla tego następnego kroku. Zwalnia, by przyspieszyć.
Podczas pobytu przy linii bocznej James „kopał i uderzał” każdą piłkę. „Teraz wiem, jak to jest być fanem” – śmieje się. Okres ten przyspieszył również jego naukę w pierwszym sezonie w roli kapitana.
– Bycie kapitanem było świetne, ale było trudne, gdy nie byłem sprawny, ponieważ trudno jest wpływać na rzeczy tak bardzo, gdy nie jestem z grupą przez cały czas. Thiago prawdopodobnie pomaga mi najbardziej, gdy jestem niepewny lub czuję, że potrzebuję porady w jakiejś sprawie. Jest prawie tak stary, że mógłby być moim tatą! Jest więc osobą, do której się zwracam. Nie do mnie należy mówienie, jakim jestem kapitanem, ale jak dotąd bardzo mi się to podoba. To zaszczyt.
Kilka dni po tym wydarzeniu James wciąż jest pod wrażeniem atmosfery stworzonej przez fanów Chelsea podczas spotkania z City. Uważa, że to najlepsze, co słyszał na Bridge od czasu słynnego 4-4 przeciwko Ajaxowi, w którym zdobył ikonicznego wyrównującego gola. James wyczuwa budującą się więź między drużyną, a kibicami. Widział na własne oczy, dlaczego Mauricio Pochettino jest „niesamowitą osobą i niesamowitym menedżerem”. I niezależnie od tego, czy oglądał mecze na boisku, czy tak jak teraz, był w centrum wydarzeń, 23-latek wierzy, że wysoki potencjał The Blues zaczyna być widoczny.
– Wciąż jesteśmy dość nową grupą. Im więcej czasu spędzamy ze sobą, tym lepiej się rozumiemy. To nam pomaga. Przebyliśmy długą drogę. Nasze występy w ciągu ostatnich pięciu lub sześciu tygodni wzrosły. Wszyscy są szczęśliwi. Nasza pewność siebie rośnie. Wyniki w tym pomagają. To punkt wyjścia. Kiedy osiągamy dobre wyniki jako zespół, ludzie próbują więcej rzeczy i wyglądają na bardziej pewnych siebie. Mieliśmy trudną serię meczów i zdobyliśmy kilka ważnych punktów. Wzmocniliśmy się. Teraz musimy to kontynuować.
Źródło: Chelsea FC