Conor Gallagher nie spodziewał się, że będzie kapitanem Chelsea przeciwko Bournemouth. Dlatego też przekazanie mu opaski w miniony weekend było dla niego szokiem. Jest to jednak kolejny kamień milowy w karierze absolwenta Akademii, który odbija się szerokim echem w jego rodzinie.

Chelsea płynie we krwi Conora Gallaghera. Dorastając jako syn zagorzałego kibica The Blues, rozpoczął treningi z klubem w wieku sześciu lat i przeszedł przez szeregi młodzieżowe, aby stać się ważnym członkiem drużyny seniorów.

Gallagher zaliczył wiele przełomowych momentów w swojej karierze. Ostatnim z nich było kapitanowanie klubowi, o którego reprezentowaniu marzył jako dziecko. Najpierw w meczu Carabao Cup z Wimbledonem, a w minioną niedzielę ponownie w Premier League z Bournemouth, choć przyznaje, że ten drugi przypadek był dla niego zaskoczeniem.

– W meczu z Bournemouth nie miałem pojęcia, że jestem kapitanem. Nie sądziłem, że nim zostanę, jeśli mam być szczery. Ale podniosłem swój strój, aby go ułożyć przed założeniem i opaska tam była. Zapytałem kitmana „czy to moje”, a on odpowiedział „tak”, więc w ten sposób się dowiedziałem. Bycie kapitanem drużyny przy kilku okazjach jest naprawdę wyjątkowe. Moi rodzice też są bardzo dumni. W szatni nie było zasięgu telefonicznego, więc nie dostali mojej wiadomości. Po prostu zobaczyli mnie na boisku z opaską, ale myślę, że to i tak była milsza niespodzianka.

Ambitny pomocnik nie zamierza jednak odpoczywać po swoim ostatnim osiągnięciu. Jak każdy krok Gallaghera, nie jest usatysfakcjonowany i chce więcej. Skupia się na przyszłości.

– Gdybyś powiedział mi w zeszłym sezonie, że będzie kilka meczów, w których poprowadzę drużynę, nadal bym cię wyśmiał. To pokazuje, jak bardzo trener we mnie wierzy. Odkąd go poznałem i myślę, że wielu chłopaków powie to samo, jest bardzo szczery i otwarty wobec zawodników, a ja odbyłem z nim dobre rozmowy. Myślę, że docenia to, co potrafię na boisku i wierzy we mnie. Jestem mu za to naprawdę wdzięczny i mam nadzieję, że będę mógł nadal pomagać jemu i drużynie w osiąganiu lepszych wyników i poprawie jako zespół.

Podczas gdy podróż do Bournemouth była pierwszym razem, gdy Gallagher był kapitanem Chelsea w Premier League, bycie mianowanym kapitanem na mecz Pucharu Ligi z Wimbledonem na Stamford Bridge pod koniec sierpnia miało również osobiste znaczenie dla 23-latka, ponieważ znajoma twarz z wcześniejszej kariery przypomniała mu drogę, jaką przebył, aby dotrzeć do tego punktu.

– Moim marzeniem była gra dla Chelsea, co udało mi się osiągnąć. Ale potem, jak każdy w życiu, wyznaczyłem sobie nowe cele. Gdy zadebiutowałem w Chelsea, chciałem zagrać w jak największej liczbie meczów, a następnie zacząć strzelać więcej bramek i zaliczać więcej asyst, pomagając w ten sposób drużynie. Mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną, ale jestem dumny z dotychczasowych osiągnięć. Kilka lat temu byłem kapitanem drużyny do lat 18, więc w połowie wiem, jaka odpowiedzialność spoczywa na kapitanie. Jestem naprawdę wdzięczny za to, co Akademia zrobiła dla mnie przez ostatnie lata. Bez tego na pewno nie byłoby mnie tutaj.

Na meczu z Wimbledonem był ich menadżer Johnnie Jackson, o którym zapomniałem, że był szefem Wimbledonu. To mój dawny asystent menedżera Charltonu sprzed czterech lat, podczas mojego pierwszego wypożyczenia.

– Więc zobaczenie go było naprawdę miłą niespodzianką i dla nas obu pokazało, jak daleko zaszedłem, od momentu, gdy byłem 19-letnim chłopcem w Charltonie, a potem wróciłem do Chelsea i mogłem być kapitanem drużyny. To był naprawdę miły moment i oczywiście wspaniale było go zobaczyć.

Z pewnością w przyszłości Gallagher będzie miał jeszcze wiele przełomowych momentów w swojej karierze w Chelsea, ale bez wątpienia nadal będzie podchodził do każdego z nich tak jak do tej pory, zawsze patrząc w przyszłość, aby zrobić kolejny krok w górę.

Źródło: Chelsea FC