Od przejęcia klubu przez Todda Boehly’ego i jego konsorcjum Chelsea przebyła długą drogę, także w kontekście budowy struktur klubu.

Po roku Amerykanin wycofał się z zarządzania klubem z fotelu dyrektora sportowego. Teraz transferami zajmują się współdyrektorzy sportowi w duecie Paul Winstanley i Stewart Laurence a pomaga im Mauricio Pochettino.

Nasz duet nie zaczyna pracy przy transferze, jeśli trener nie da zielonego światła na przybycie danego zawodnika. Stewart to postać kluczowa – codziennie współpracuje z Pochettino, angażuje się też w pracę z różnymi oddziałami, na przykład skautów. Dba o budowę i planowanie kadry.

Natomiast Winstanley zajmuje się negocjacjami. Niektóre transfery od A do Z nadzoruje właśnie on. Kiedy klub krystalizował już nowy zarząd, to właśnie Paul był pierwszą osobą, która realnie wzięła się do pracy. Przypomnijmy, że w listopadzie został mianowany dyrektorem sportowym, a pod jego kompetencje podlegały transfery utalentowanych zawodników z całego świata i aktualne transfery.

W grudniu do zespołu dołączył Christopher Vivell. Jednakże po kilku miesiącach w klubie go opuszcza. Źródła donoszą, że był on najmniej chętny do pracy i wykazywał najmniej entuzjazmu spośród nowej gwardii, czym był przeciwieństwem Winstanley’a.

Pozycja Vivella była chwiejna, tzn. szybko okazało się, że nie ma on konkretnej roli w zespole, a teraz jest na okresie wypowiedzenia. Po jego odejściu mocno zyskał Winstanley. Anglik dodatkowo jest postacią decyzyjną przy niektórych sprawach. Przełomem w jego pracy w Chelsea było zimowe okno transferowe, kiedy pomógł ściągnąć do klubu aż ośmiu piłkarzy.

To właśnie on działał do końca by dopiąć transfery Enzo i Mudryka, mimo początkowych nieprzychylności ich klubów. Za swoją pracę właściciele awansowali go na współdyrektora sportowego, czyli na taką samą posadę, co Laurence Stewart. Źródła opisują Winstanley’a, jako ambitnego i nieugiętego, który działa nad transferem do końca – niezależnie czy z powodzeniem, czy nie.

Klub potrzebował takiej postaci latem, gdyż oprócz transferów DO klubu, potrzeba było sprzedać wielu graczy. Winstanley’owi asystował współwłaściciel, Behdad Eghbali. Angażował się on w transfery przychodzące, w tym będąc coraz bardziej zaangażowany w odejścia. Jednakże – im bliżej było finalizacji ostatnich transferów, tym zaangażowanie i rola Eghbaliego było różne. Co przez to rozumieć? Eghbali rozmawiał z nowymi zawodnikami na FaceTime, raz bardziej angażował się w negocjacje, gdy transfer nie szedł po myśli Chelsea (np. w przypadku Caicedo), zastrzegł sobie prawo do ostatecznej decyzji nad wszystkim.

Co do Stewarta – początkowo przychodził do Chelsea pełnić rolę dyrektora technicznego, który „skupi się na piłce na całym świecie”. Prawdopodobnie jego rola nie ograniczała się do aktywnej polityki transferowej w Ekwadorze, ale także marketingu i promocji klubu [Nie macie wrażenia, że nasze social-media wyglądają lepiej? pyta redaktor].

W zarządzie działa także Joe Shields. Piastuje on rolę współdyrektora ds. rekrutacji. Jego głównym zajęciem jest skautowanie i raportowanie o perełkach transferowych. Później tworzy on plan, jak i w jakich warunkach pomóc nowo ściągniętym piłkarzom na rozwój. Shields jest kluczowy dla projektu, jaki tworzy Chelsea. Wystarczy spojrzeć na średni wiek pierwszej drużyny, czy wiek piłkarzy, którzy trafiają do klubu.

W klubie pracuje też Andrew Cousins. Wcześniej pracował w Stoke City czy Manchesterze City, gdzie poznał Shieldsa i zostali kolegami. Pełni on rolę szefa działu skautingu.

Choć to, jak wygląda obecna Chelsea to praca całego sztabu, tak łatwo zobaczyć, że niektórzy szukali wzmocnień w swoich starych miejscach pracy. Chociażby Winstanley trafił do klubu z Brighton, a każdy wie, ile Chelsea przeprowadziła z nimi interesów. Byłym klubem Stewarta jest AS Monaco, a Chelsea w pół roku ściągnęła dwóch stoperów tej drużyny – Benoita Badiashile i Axela Disasiego. Romeo Lavia przyszedł do Chelsea za Shieldsem, w końcu obaj panowie znają się z Manchesteru City i Southampton.

Jednakże oprócz indywidualności, jak w wyżej podanych przypadkach, panowie potrafią działać razem. Tak było na przykład przy transferze Kendry’ego Paeza, który był obiektem zainteresowania największych europejskich drużyn.

Tak, jak fani, tak i niektórzy członkowie zarządu uważają, że to wszystko jest jeszcze w formie budowy, krystalizacji składu i podziału obowiązków. Niektórzy czekają na zakończenie tego procesu. Jednakże obecne okno transferowe pomogło tej ekipie się dotrzeć, wykazać i zaplusować w oczach właścicieli.

ŹRÓDŁOAdrian Kajumba (Daily Mail)