Tak się zdarzyło, że Chelsea grała dziś przeciwko Manchesterowi City i dostała od niego potężne lanie.
Spotkanie od początku było pod dyktando gospodarzy. Chelsea zaliczyła kilkuminutowy okres skoków pressingowych w kierunku Ortegi, jednakże za każdym razem bramkarz i zawodnicy City wychodzili z opresji. Od tamtego momentu gra przeszła na połowę The Blues, którzy skoncentrowani wystrzegali się ataków City. W pewnym momencie bardzo ładnie wyszliśmy spod pressingu gospodarzy, jednakże akcję zaprzepaścił Mason Mount, który zgubił piłkę między nogami, a tę ponownie zyskał Manchester. Efekt ich dominacji była bardzo dobra sytuacja Palmera z 18 minuty, który skutecznie zmarnował. Pierwszy gol padł w 23. minucie i niestety była to bramka dla Manchesteru City. Zdobył ją Riyad Mahrez bezpośrednio z rzutu wolnego i należy przyznać, że było to uderzenie przedniej urody! W 28. minucie The Citizens dostali kolejną okazję do podwyższenia wyniku, po tym jak sędzia po konsultacji z VAREM podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Alvarez i choć Kepa miał jego strzał na ręce, to piłka trafiła do siatki. 2:0. Mahrez podszedł do kolejnego rzutu wolnego, tym razem z skraju pola karnego i choć jego uderzenie szło w środek bramki, tak z racji jego siły Kepa musiał je piąstkować. Mimo wszystko City nie musiało zbyt długo czekać na kolejnego gola. Piłka przeszła stroną Halla i trafiła w głąb pola, a tam dopadł do niej Foden i podwyższył prowadzenie na 3:0.
Drugą połowę zaczęliśmy od pozytywów, bowiem na boisku zameldował się Datro Fofana! Oprócz tego Denis Zakaria zmienił Kaia Havertza. W 54′ minucie Mason Mount został sfaulowany przez Rodriego. Hiszpan pokusił się o kila zaczepek w kierunku naszego zawodnika, za co ostatecznie otrzymał żółtą kartkę. W 61’minucie żółtą kartę zobaczył Conor Gallagher. Chwilę później na boisku zameldowali się Cesar Azpilicueta i Omari Hutichonson, kolejno za Jorginho i Ziyecha. Jak trwoga to do Denisa Zakari. Szwajcar chciał jakoś sfinalizować akcję zespołu, ale jego uderzenie skończyło na plecach obrońcy, a w konsekwencji na rzucie rożny. Niestety ze stałego fragmentu gry niewiele wynikło. Żeby nie było za nudno o wrażenia zadbał Kalidou Koulibaly, który głupio sfaulował Fodena. Do piłki podszedł Mahrez, który pewnym uderzeniem pokonał Kepe. 4:0. I koniec, druga połowa znacznie nudniejsza, ale może to i lepiej.