W trakcie niedzielnego meczu z Liverpoolem w zespole The Blues zadebiutowało kilku piłkarzy. Jednym z nich był Levi Colwill.
Anglik jest wychowankiem Chelsea, który związany jest z zespołem od 8. roku życia. Po dwóch latach zdobywania doświadczenia na wypożyczeniach w Huddersfield i Brighton, obrońca zadebiutował w pierwszej drużynie Londyńczyków.
– To jest coś, na co pracowałem całe życie, całą moją karierę. Od małego chłopca oglądającego mecze, to coś niesamowitego. To błogosławieństwo móc grać dla tego klubu, zwłaszcza przeciwko takiemu rywalowi jak Liverpool.
– Kiedy słyszysz na stadionie tych wszystkich nakręconych kibiców, to najlepsze uczucie. Od bycia małym dzieckiem i bycia częścią fanów, krzyczenia, a potem bycia na boisku i słuchania tego, to było niesamowite uczucie.
Występ Colwilla świadczył o zbiorowym wysiłku: coraz silniejszym w miarę upływu meczu. Uważa on, że nasz obiecujący występ jest oznaką tego, czego możemy oczekiwać od Chelsea w tym sezonie.
– Czego nie możemy zrobić? To bardzo proste. Każdy musi w to wierzyć. Wszyscy potrzebujemy pewności siebie, aby podchodzić do każdego meczu z myślą, że możemy wygrać, a na koniec sezonu zobaczymy, co się stanie. Mamy młodych, głodnych gry zawodników. Każdy ma coś do udowodnienia. Biorąc pod uwagę wszystkich graczy, którzy mogą zrobić różnicę, którzy mogą strzelać bramki, a także graczy, którzy dobrze radzą sobie pod naszą bramką myślę, że będzie to dobra mieszanka i ekscytujący sezon.
Colwill miał również kilka słów wdzięczności dla człowieka, który dał mu szansę w niedzielę, czyli Mauricio Pochettino. Cofając się o dekadę, Argentyńczyk był trenerem Southampton. To miasto, w którym dorastał wychowanek The Blues.
– Kiedy byłem młodszy, drużyna Southampton grała świetny futbol. Trzeba im to przyznać, ale ja nie jestem wielkim fanem Southampton, mimo że stamtąd pochodzę. Rozmawiałem z nim na ten temat, to była dobra rozmowa.
– To menedżer światowej klasy. Nie sądzę, bym mógł prosić o kogoś lepszego. Jest tak dobrym menedżerem, że prowadzi ze mną normalne rozmowy i sprawia, że czuję się jak osoba, a nie tylko zawodnik. Jest niesamowity i jest takim dobrym facetem, a to znaczy najwięcej.