W ramach 18 kolejki Premier League, wyjątkowo rozgrywanej dzień po Boxing Day, na Stamford Bridge zmierzyły się ze sobą Chelsea i Aston Villa.

Pierwsza warta wzmianki sytuacja wydarzyła się już w 2. minucie, kiedy to Cole Palmer oddał groźny, aczkolwiek niecelny strzał z półwoleja. Kolejny kwadrans upłynął pod znakiem znaczącej przewagi The Blues w posiadaniu piłki, co jednak nie przekładało się na jakiekolwiek zagrożenie bramki strzeżonej przez Emiliano Martineza.

Zmieniło się to w 18 minucie, gdy Alejandro Garnacho wycofał piłkę na czternasty metr do Enzo Fernandeza, który niestety nieznacznie się pomylił. Chwilę później miejsce miała seria zablokowanych strzałów, a w 24 minucie swoją szansę miał João Pedro, który dał o sobie znać w polu karnym The Villains po dobrym zagraniu Neto.

Chelsea coraz mocniej pokazywała swoją przewagę, aż w 36 minucie Reece James posłał groźne dośrodkowanie z rzutu rożnego. Piłka znalazła się w sieci i wydawało się, że miejsce miał bezpośredni gol z narożnika boiska. Powtórki jednak pokazały, że swój minimalny udział miał João Pedro i to właśnie jemu została zapisana ta bramka.

Na całe szczęście dla Roberta Sancheza w sobotnie popołudnie w Londynie było około 8 stopni Celsjusza, gdyż inaczej mógłby zamarznąć. Aston Villa oprócz rzadkich i nieudanych prób kontraataków nie zaprezentowała nic i pierwsza połowa upłynęła pod pełną dominacją Chelsea.

Na samym początku drugiej połowy piękny prezent swojemu byłemu klubowi mógł sprawić Ian Maatsen, jednak sędzia Stuart Attwell z niewyjaśnionych przyczyn nie podyktował rzutu karnego za oczywiste zagranie ręką. W 50 minucie swój pierwszy strzał za sprawą Morgana Rogersa oddała drużyna z Birmingham, a przez kolejne 10 minut Chelsea wyprowadziła dwie groźne kontry dzięki szybkim wybiciom Roberta Sancheza.

W 61. minucie Aston Villa miała pierwszą okazję w tym meczu, ale nasz hiszpański bramkarz dobrze wyszedł z bramki. Chwilę później Sanchez również dobrze skrócił, tym razem Olliego Watkinsa, lecz tym razem dopisał pech i szczęśliwym dla reprezentanta Anglii odbiciem futbolówka wpadła do bramki. Od tego momentu drużyna Unaia Emery’ego nabrała wiatru w żagle i zaczęła częściej tworzyć zagrożenie.

W okolicach 70 minuty zastępujący Enzo Mareskę asystent Willy Caballero posłał do boju Estêvão, Malo Gusto, Liama Delapa i Jamiego Gittensa. Na odpoczynek udali się Palmer, Cucurella, João Pedro oraz bardzo słaby dzisiaj Garnacho. W 84 minucie dwa błędy wprowadzonego Malo Gusto doprowadziły najpierw do rożnego a następnie do straty drugiej bramki, a katem po raz kolejny okazał się super-zmiennik w postaci Olliego Watkinsa.

Londyńczycy jeszcze rozpaczliwie próbowali odwrócić losy tego spotkania, jednak na niewiele się to zdało. Aston Villa pomimo nie istnienia do 60. minuty wygrywa 11 mecz z rzędu, lecz nie można się pozbyć wrażenia, iż ogromny wpływ miały na to złe decyzje sędziowskie.