Z okazji 500. meczów dla Chelsea portal The Athletic przeprowadził wywiad z Cesarem Azpilicuetą.
– Nie, nie żałuję odrzucenia transferu do Barcelony. Nigdy!
– Moja sytuacja była unikalna, 30-stke miałem dopiero w marcu, a już na klub były nałożone sankcje. W styczniu mogłem podpisać przed umowę z klubem z innej ligi, ale nigdy nie o tym nie myślałem. Chciałem być z klubem w tym trudnym czasie.
– Gdzie indziej miałem oferowane lepsze kontrakty, pod względem ich długości i zarobków, ale to nie to co chciałem. Jestem tu ponad 10 lat. Miałem okazję stworzyć fantastyczną więź z fanami, klubem, personelem. Nie mogłem odejść.
– Pomimo, że wiedziałem co oznacza uruchomienie klauzuli, moje serce i głowa nie pozwalał mi robić niczego, niż być gotowym na każdym mecz i rozegranie 30-u spotkań. Nie wiedziałem kto zostanie nowym właścicielem ani jak skończy się ta sytuacja.
– To kwestia lojalności wobec klubu, który dał mi wszystko. Wygrałem z nim wszystkie trofea. Zostaliśmy ukoronowani jako najlepszy klub świata [po wygraniu FIFA Club World Cup przyp. red.]. Również byłem kapitanem.
– Nie będę się ukrywał, ani myślał tylko o sobie. Robiąc to zawiódłbym moich kolegów, trenera, klub, fanów. Wiem, że było dużo hałasu o naszych kolegów, którzy odeszli jako wolni zawodnicy. Sam mogłem być jednym z nich. Moja postawa mówiła za mnie. To więcej niż rozmowa i chronienie swoich interesów.
– Skończyłem podpisując nowy kontrakt, z zaufaniem nowego właściciela, w nowej erze dla klubu. Nie żałuję.
– Kontuzja z początku mojej kariery zmieniał wszystko, sposób postrzegania przyszłości.
– Moja kariera zawsze nabierała rozpędu: Zadebiutowałem dla Osassuny w wieku 17 lat, występowałem tam regularnie w pierwszej drużynie i zapracowałem na duży transfer do Marsylii. Awansowałem w juniorskich drużynach Hiszpanii i grałem dla kadry u21. A potem trafia się taka kontuzja [Azpilicueta nie grał wówczas pół roku przyp. red.] i musisz zacząć wszystko od nowa.
– Spędziłem mnóstwo godzin w szpitalu w Barcelonie. To miało miejsce wiele razy. Trenowałem sam dla siebie, starając się wrócić tak prędko, jak to możliwe. Ale rozumiałem moje ciało i moje podejście się zmieniło. To był czas, kiedy z chłopca stałem się mężczyzną.
– Przed tym czasem miałem dni, kiedy byłem leniwy, albo mecze, gdzie grałem tak, jak nie powinienem. Po trudnościach zdajesz sobie sprawę jak wiele możliwość posiadasz. Musisz wykorzystać jak najwięcej z nich, ponieważ nie wiesz co się może stać.
– Wspomnienia jakie przeciwności przeszedłem zostały ze mną. Stworzyłem rutynę przed meczem i na czas regeneracji, która wciąż ze mną jest. Właśnie w ten sposób kontuzja zmieniły moją karierę. Od tego czasu nie miałem poważnej kontuzji.
– Za pierwszym razem w budynku Chelsea byłem zdenerwowany. Idąc przez budynek widziałem na ścianach piłkarzy wznoszących trofea. Nagle siadasz pośród legend. Fernando Torres był jednym z moich idoli, kiedy byłem dzieckiem, wtedy był moim kolegą z drużyny. Wówczas chcesz tylko odpowiedzieć na pytanie w swojej głowie „Jestem w stanie radzić sobie na tym poziomie?”. Wtedy chcesz pokazać każdemu i sobie, że możesz.
– Wiedziałem, że zazwyczaj transfer Chelsea są trochę inne, niż takie jak ja. Mój transfer to nic. Wciąż byłem młody, byłem kimś, kto zamienił Hiszpanie na Francję. Mieli defensywę zdominowaną przez doświadczonych zawodników. Więc, kiedy tam trafiłem mieli drużynę prawdziwych piłkarzy, ale podjąłem wyzwanie. Klub był ze mną szczery, nie miałem po prostu trafić do pierwszego składu.
– Pierwszy raz, kiedy zagrałem dla klubu to mecz u23 przeciwko Charlton na boisku treningowym. Nie mogłem narzekać. Trener Roberto Di Matteo, jego asystent Eddie Newton i dyrektor techniczny Michael Emanelo byli oglądać ten mecz. Musiałem pracować po swojemu by dostać się do pierwszej drużyny. Nie mógłbym oczekiwać miejsca w składzie od tak.
– To był pierwszy krok. Spędziłem kilka meczów na ławce, ale Roberto zawsze był ze mną blisko. Mówił: „Przyzwyczajaj się do atmosfery, tempa meczów… Trochę więcej pracy na treningach i dostaniesz swoją szansę”. Jego słowa były prawdziwe.
– Zadebiutowałem przeciwko Wolves [W pucharze ligi przyp. red.] i wygraliśmy 6:0. Nie chciałem by mecz się skończył, bardzo się nim cieszyłem. Wiedziałem, że muszę wykorzystać moje szanse, nie ważne kiedy przyjdą. Włożyłem w to tyle samo wysiłku co w tamtym meczu u23. Wszystkie moje mecze traktowałem tak samo.
– Kiedy Mourinho wrócił do klubu nie wpadłem w panikę, nie poszedłem pod jego gabinet prosząc o wyjaśnienia czy wypożyczenie. Wiedziałem, że musiałem czekać i pracować na treningach.
– Kiedy Mourinho zdecydował wystawić mnie na lewej obronie odbyło się to bez dyskusji. Nie wiedziałem o jego pomyśle, dopóki nie usiadłem w szatni. Grałem na tej pozycji parę razy w Marsylii, ale nie było to regularne. W Chelsea na prawej obronie był Branislav Ivanovic, a na lewej Ashley Cole, więc musiałem czekać na swoją szansę.
– Ale ten czas rozjaśnił mi czego Jose oczekuje od jego graczy. Moją postawą było „To moja okazja. Jak mogę mieć wpływ na grę jako lewy obrońca? Mogę zrobić coś w inny sposób?”.
– Moja relacja z Ashley’em była niesamowita. Pomimo, że ostatecznie go zastąpiłem, dużo mi pomógł, opowiadając mi o skrzydłowych na których grał wcześnie, byłem przed nimi krok do przodu.
W 2014 roku Mourinho rzucił słynne słowa o drużynie ’11 Azpilicuetów’.
– Nie strzelilibyśmy goli, więc skończyłoby się 0:0 i wygralibyśmy Ligę Mistrzów w karnych. Słyszeć jak Jose to mówił… Byłem naprawdę wdzięczny.
– Miałem naprawdę dobre relacje z Jose. Jest kimś, od kogo wiele się nauczyłem. Wiedział jak wygrywać, bo był na niesamowitym poziomie, jeśli chodzi o myślenie na temat szczegółów. Mógł widzieć swoją mentalność wygrywania we mnie. Jak on, nie nawiedziłem przegrywać. Zawsze tak miałem, odkąd byłem dzieckiem. Nie narzekałem na jaką pozycję byłem wybierany.
– W Lidze Mistrzów w półfinałach przeciwko Atletico Madryt, grałem jako prawy skrzydłowy. Nie obchodziło mnie to. Grałbym wszędzie, byleby wygrać.
– W meczu, który zakończył serię wygranych Mourinho na Stamford Bridge nie było karnego. Jeśli byłby tam VAR, nie daliby karnego. Byłem bardzo smutny i rozczarowany, bo po raz pierwszy byłem częścią drużyny, która walczyła o mistrzostwo. To również było czymś osobistym dla Jose, to był jego rekord, bycie winnym jego przerwania… Czujesz się winnym.
– Gra pod Conte była intensywna, nie?
– Antonio był kimś, kto był bardzo wymagający na każdym trening. Pamiętam jego pierwszy presezon, wymagał poświęcenia. Ale na boisku szybko czujesz, że jesteś silniejszy.
– Czy czułem się najsprawniejszą wersją siebie? Tak, choć wynikało to też z tego, że grałem każdą minutę i poczułem pewność w naszych relacjach. Ważne, aby twój umysł czuł pewność siebie. To cię pcha do przodu.
– Najtrudniejszym przeciwnikiem z jakim się mierzyłem był Eden Hazard. Oczywiście było ich wielu w innych drużynach, ale zawsze będę powtarzał, że codziennie treningi z Edenem dały mi pomaskować czym jest Premier League.
– Mieć do czynienia z jednym z najlepszych zawodników Premier League w grach 1v1 dawało mi opcję, by wykorzystać to doświadczenie w meczach.
– Sposób w jaki się obracał… Dostawał piłkę i szybko robił z nią obrót. Mógł strzelać z lewej i prawej. Był również silny. Nawet kiedy chciałeś go kopnąć, nie sprowadzałeś go na ziemię. To było imponujące!
– Były sytuacje, gdzie byłem od niego lepszy, ale szczerze mówiąc czasem się lenił. Ale kiedy mu się chciało, trudno było go zatrzymać.
– To prawda, wchodzimy w nowym okres dla klubu. Zmieniliśmy właścicieli, mamy mnóstwo graczy, którzy dołączyli, ale całe DNA Chelsea to wygrywanie. Jako kapitan, czuję odpowiedzialność do ustanawiania standardów każdego dnia na treningach i meczach.
– Czasem rozmawiam z nowymi ludźmi, ale to nic zbyt formalnego. To może być forma objęcia kogoś pomocą. Zawsze starałem się, aby każdy czuł się mile widziany. Jeśli tu jesteś, to dlatego, że zasłużyłeś.
– Nie skreślam tego sezonu. Na ten moment nie jesteśmy w miejscu, w którym chcielibyśmy być. Odpadliśmy z dwóch pucharów, ale wciąż gramy w dwóch największych, w Premier League i Lidze Mistrzów.
– Nikt nie przewidywał nas jako zwycięzców Ligi Mistrzów w 2021 roku. W Premier League musimy mieć mocną drugą część sezonu, aby osiągnąć TOP 4. Nie poddam się.
– Jestem stresujący wobec innych kolegów z drużyny? Tak, tak! Rozumiem, że to trudny moment by być pozytywnym, ale ja nigdy nie pozwolę się nam poddać, jakbyśmy nie mieli szans. Możemy to zrobić!
– Mamy graczy wracających po kontuzjach. Mamy nowych zawodników. Ambicje nowych właścicieli są bardzo przejrzyste. Nie jesteśmy w miejscu, w którym chcemy być, ale pracujemy by powrócić.
– Musi się nam udać.