Enzo Maresca wziął udział w konferencji prasowej przed spotkaniem z Barceloną.
Czy Cole Palmer może wrócić do treningów szybciej dzięki ochronnemu butowi?
-Tak, nie wiemy dokładnie kiedy, ale na pewno będzie to niedługo. On już jest na murawie, już dotyka piłki, więc to dobrze.
Czy dzięki temu butowi mógłby nawet zagrać przeciwko Arsenalowi w niedzielę?
-Jesteśmy tutaj w kontekście jutrzejszego meczu, meczu Ligi Mistrzów, a dopiero po tym zaczniemy myśleć o Arsenalu.
Ale nie wyklucza pan tego, mimo że nie chce pan dziś rozmawiać o meczu z Arsenalem?
-W tym momencie nie sądzę, żeby to było wykluczone.
Czy zna pan więcej szczegółów dotyczących tego, co się dokładnie stało?
-Ostatni raz mówiłem o Cole’u na poprzedniej konferencji. Ostatni raz rozmawiałem z Cole’em wczoraj, zaraz po treningu, żeby zapytać, jak się czuje. Nie pytałem go o żadne szczegóły urazu.
Barcelona i Arsenal — jak duży to tydzień dla Chelsea i jak duża szansa, by pokazać, że klub jest gotowy walczyć o największe trofea?
-To duży tydzień, jak powiedziałeś, ale po tym tygodniu mamy Leeds na wyjeździe, Bournemouth na wyjeździe, Atalantę na wyjeździe — więc to kolejny duży tydzień. Każdy tydzień jest duży, każdy mecz jest ważny. Oczywiście są spotkania takie jak Barcelona jutro czy Arsenal w niedzielę, które są ważne z różnych powodów, ale tak naprawdę najważniejsze dla nas jest po prostu wygrać mecz.
Co Barcelona traci bez Pedriego i jak ważny jest dla pana Enzo Fernández?
-Barcelona traci Pedriego — nie tylko Barcelona, ale całe futbolowe środowisko traci, bo jego jakość jest niesamowita. Jeśli chodzi o Enzo, odkąd tu przyszedłem, zawsze uważałem go za fundamentalnego i ważnego zawodnika. Na początku potrzebował czasu, by zrozumieć, czego się od niego wymaga, ale później stał się bardzo ważnym graczem dla nas na boisku.
Strzelił pan gola Barcelonie w Superpucharze. Jak ważny był to moment w pana karierze?
-Tak, to był ważny moment. Zawsze powtarzałem, że to była najłatwiejsza bramka w moim życiu — prowadziliśmy 2:0, a karny był w 96. minucie, czyli ostatniej doliczonej minucie. Więc to było łatwe, przyjemne uczucie. Ale teraz to zupełnie inna historia — oni są niesamowitym zespołem, a my po prostu zrobimy wszystko, żeby wygrać jutrzejsze spotkanie.
Grał pan w Hiszpanii. Myśląc daleko w przyszłość, chciałby pan kiedyś trenować w Hiszpanii, może nawet Barcelonę?
-Znasz mnie, bo jesteś na każdej konferencji — nawet kiedy pytasz, co będzie za trzy, cztery miesiące, zawsze mówię, że nie wiem. W tym momencie jestem bardzo szczęśliwy w tym ogromnym klubie, jednym z najlepszych na świecie — i to jest najważniejsze.
Czy Lamine Yamal to dobry wzór dla Estevão Williana?
-Estevão już gra na wysokim poziomie, jest już w pierwszym składzie Brazylii. Jest bardzo młody, może poprawić wiele rzeczy, ale jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Dla mnie to podobne do tego, co mówiłem o Pedrim — to piękne dla ludzi kochających futbol, móc oglądać takich zawodników jak Estevão, Lamine Yamal czy Pedri. To jest piękno futbolu. Jesteśmy szczęśliwi, że Estevão jest z nami i na pewno będzie sobie dobrze radził.
Jak dużym zagrożeniem jest Robert Lewandowski?
-Na pewno jest fantastycznym piłkarzem. Całe życie pokazywał, że robi najważniejszą rzecz w futbolu — strzela gole. Chcemy bronić jak zawsze — jako zespół, agresywnie. Ale Lewandowski, Lamine Yamal, Fermin López, Ferran Torres, Frenkie de Jong — tam jest wielu zawodników. Jednocześnie będziemy starali się wygrać.
Jak dużo waszego planu będzie oparte na tym, by atakować bardzo wysoką linię obrony Barcelony?
-Ta wysoka linia to na pewno jeden z czynników, ale jak powiedziałeś — musimy uważać także bez piłki, bo oni potrafią tworzyć sytuacje i strzelać gole. Musimy znaleźć odpowiedni balans między atakiem i obroną.
Jak bardzo rozwinęła się drużyna od porażki z Bayernem w pierwszej kolejce?
-Osobiście uważam, że jesteśmy lepszym zespołem niż wtedy, gdy graliśmy z Bayernem na wyjeździe. Ale każdy mecz jest inny. Barcelona używa innych narzędzi w ataku i innych w obronie, więc to będzie zupełnie inne spotkanie. Moim zdaniem zespół poprawia się dzień po dniu.
Czy Estevão może być dla Chelsea tak wpływowy, jak Yamal dla Barcelony?
-Może być — i na pewno będzie ważnym zawodnikiem dla tego klubu w przyszłości, bez żadnych wątpliwości. Ale dla mnie najważniejsze jest, żeby Estevão cieszył się futbolem, był szczęśliwy, nie myślał o byciu lepszym od tego czy innego zawodnika. Ma być lepszy od samego siebie dzień po dniu — pracować, rozwijać się. I na pewno będzie topowym graczem Chelsea.
Czy tiki-taka odchodzi w futbolu do lamusa?
-Nie wiem. Zostałem menedżerem dzięki drużynie Pepa Guardioli, Barcelonie, wiele lat temu. Każdy klub i każdy zespół może wybrać swój styl. Ja wybrałem swój lata temu i chcę, by mój zespół grał w taki sposób teraz i w przyszłości. Nie sądzę, by kogokolwiek można było porównać do tamtej Barcelony Pepa. On zmienił futbol w Hiszpanii, potem w Niemczech, potem w Anglii — wpływając nawet na reprezentację. W ciągu ostatnich 20–25 lat nikt nie wpłynął na futbol tak jak Pep.
Jak rozwija się Marc Guiu?
-Marc rozwija się bardzo dobrze. Przyszedł tu w zeszłym sezonie, miał okazję grać prawie cały sezon w Lidze Konferencji, zdobył sześć–siedem bramek, a potem niestety doznał kontuzji. Rośnie, rozwija się. Ten sezon jest dla niego trochę dziwny, bo był kontuzjowany i wrócił dopiero w zeszłym tygodniu, więc na początku było mu ciężko, ale teraz pracuje dobrze. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Jedyne, co musi robić w swoim wieku, to pracować, pracować, uczyć się i być gotowym, kiedy dostanie szansę.
Jak ocenia pan Barcelonę pod wodzą Hansiego Flicka?
-Myślę, że są spektakularni. To drużyna, w której za każdym razem, gdy na nich patrzę, widzę rzeczy, których można się nauczyć — jak atakują, jak bronią. To doprowadziło ich do wygrania La Liga w zeszłym roku i do półfinału Ligi Mistrzów. Robią wiele rzeczy bardzo dobrze i to zespół, który zawsze chce inicjatywy, zawsze chce posiadać piłkę. My staramy się robić to samo.



