Enzo Maresca wziął udział w konferencji prasowej po spotkaniu z Wolverhampton.

Co myślałeś w przerwie meczu?

-Szczerze mówiąc, byłem bardzo, bardzo, bardzo zadowolony w przerwie. Różnica między pierwszą a drugą połową polegała na tym, że w końcu zdobyliśmy bramki. Kiedy nie dopuszczasz do żadnych sytuacji, absolutnie żadnych, a sam tworzysz cztery, pięć okazji, musisz być skuteczny. Powtarzaliśmy to wiele razy — inaczej mecz zawsze pozostaje otwarty i wszystko może się wydarzyć. Na szczęście w drugiej połowie trafiliśmy do siatki.

Garnacho zaliczył dwie asysty i po raz pierwszy zagrał pełne 90 minut?

-Przyszedł do nas z innego klubu, gdzie nie trenował na 100%. Jego forma fizyczna nie była dobra. Powoli, powoli, teraz jest coraz lepiej. Bardzo dobrze radzi sobie z piłką, ale jeszcze lepiej bez niej. Wie, że żeby grać w naszym zespole, musi być dobry zarówno z piłką, jak i bez piłki. W przeciwnym razie nie będzie grał. Jesteśmy z niego w tym momencie bardzo zadowoleni.

Jak ocenisz występ Liama Delapa i dlaczego João Pedro nie zagrał z przodu?

-Występ Liama nie był łatwy z wielu powodów. Po pierwsze, długo nie grał. Po drugie, oni bronili się całą drużyną, prawie wszyscy na własnej połowie, więc nie było miejsca za linią obrony. A Liam to klasyczna „dziewiątka”, która potrzebuje przestrzeni. Musi atakować za plecy obrońców, walczyć, wykonywać takie właśnie zadania. Przeciwko drużynie grającej nisko jest mu trudniej, bo nie ma miejsca, które mógłby atakować. A powód, dla którego ustawiliśmy Delapa jako dziewiątkę, był taki, że João Pedro nie był w pełni gotowy, by pressować w tak dużym tempie.

Jak bardzo zaskoczyła cię bramka Malo – długo na nią czekał, czy zawodnicy o tym rozmawiali przed meczem?

-Wreszcie! W zeszłym roku to Cucu jako boczny obrońca strzelał bramki. Mam nadzieję, że w tym sezonie będzie to Malo. On często pojawia się w polu karnym, gdy gramy w taki sposób jak dziś. Miał już swoje sytuacje, kilka razy nie trafił. Ale ta bramka była bardzo ważna, bo dała nam prowadzenie 1:0 i otworzyła mecz.

W tym tygodniu firma analityczna wyceniła Estevão na ponad 100 milionów funtów i uznała go za drugiego najbardziej wartościowego nastolatka na świecie. Czy widziałeś to i co o tym sądzisz?

-Tak, oczywiście. Widać, że to topowy talent. Staramy się mu pomóc w adaptacji i zapewnić odpowiednie warunki. Radzi sobie znakomicie i jestem pewien, że w ciągu najbliższych 5–10 lat będzie jednym z najlepszych piłkarzy w tym klubie.

Częścią twojej pracy jest studzenie szumu wokół niego, by pomóc mu spokojnie się rozwijać. To chyba niemożliwe, prawda?

-Zgadza się, absolutnie. Już dwa razy mówiłem, że kibice kupują bilety, żeby oglądać takich piłkarzy jak Estevão czy Cole. Bo ludzie są szczęśliwi, gdy tacy zawodnicy są na boisku. Jedyna różnica jest taka, że Estevão przyszedł z Brazylii i potrzebuje trochę czasu na adaptację. Krok po kroku, na pewno wkrótce zagra od pierwszej minuty.

Kibice dobrze zareagowali na wejście Estevão – to przydatny zawodnik w takich meczach?

-Tak, ale to zrozumiałe. Bardzo martwiłem się przed tym spotkaniem, bo takie mecze są najtrudniejsze. Wszyscy myślą, że będzie łatwo, bla, bla, bla – a potem wystarczy jedna sekunda. Więc rozumiem, że w pierwszej połowie kibice mogli być niezadowoleni, pewnie dlatego, że nie strzeliliśmy gola. Nie przez grę, szczerze mówiąc. A gdy Estevão wszedł na boisko, energia się podniosła. Ludzie kochają takich piłkarzy. Cieszymy się, że może pomóc drużynie – i że kibice też mogą być zadowoleni.

Caicedo kontuzjowany?

-Nie, wszystko w porządku. Został kopnięty w kolano w pierwszej połowie, ale dokończył mecz. Pytałem go po spotkaniu – czuje się dobrze. João Pedro, Neto i Enzo poprosili o zmianę, bo Pedro miał problem z pachwiną, a Enzo z kolanem. Musimy zobaczyć, jak się czują.

ŹRÓDŁOfootball.london