Enzo Maresca wziął udział w konferencji prasowej po spotkaniu z Burnley.

Jak oceniasz ten występ?

-To był trudny mecz z wielu powodów. Po przerwie na kadrę, o 12:00 w południe, na wyjeździe z Burnley, na takim boisku. Do tego musieliśmy zarządzać składem, więc to był naprawdę ciężki mecz. A sposób, w jaki zawodnicy rywalizowali… kolejny mecz na zero z tyłu. Myślę, że oni mieli tylko jedną poważną okazję w drugiej połowie. Ogólnie uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo i jesteśmy zadowoleni.

To pierwszy raz, gdy nie wystawiłeś Moisésa Caicedo w meczu Premier League. Czy to pokazuje, jak ważny on jest?

-Nie zrobię tego więcej, to ostatni raz [śmiech].

Ale czy to także pokazuje, jak dobry był dziś Andrey Santos?

-Tak, był bardzo dobry. Pozycja Andreya to ta, na której dziś grał. U nas najczęściej gra trochę wyżej, między liniami, ale to dlatego, że na jego nominalnej pozycji mamy Moisésa, więc staramy się znajdować dla Andreya inne role i przestrzenie. Ale wiemy, że jego naturalna pozycja jest właśnie tam, gdzie dziś wystąpił. Zagrał bardzo dobrze. Myślę, że Jamie Gittens też był bardzo dobry, więc ważne jest, żeby wszyscy oni byli gotowi i obecni w drużynie.

Jak bardzo cieszysz się z prowadzenia Chelsea w tym momencie?

-Jestem bardzo szczęśliwy odkąd dołączyłem do klubu, nie tylko teraz. Oczywiście jako menedżer Chelsea wiesz, że jeśli przegrasz jeden mecz, to już jest kryzys, a jeśli dwa — to ogromny kryzys, więc trzeba być tego świadomym. Ale naprawdę to lubię, bo lubię się uczyć. Dzisiaj spodziewaliśmy się, że Burnley zagra piątką z tyłu, a oni wyszli czwórką, więc po 20 minutach musieliśmy zmienić plan. Zawodnicy się dostosowali, ja sam czegoś się nauczyłem, więc jestem bardzo zadowolony.

Czy dobrze było zdjąć niektórych zawodników pod koniec meczu przed nadchodzącym tygodniem?

-Tak, zwłaszcza chodziło o to, żeby zarządzać minutami Reece’a Jamesa — dlatego zagrał tylko 45 minut, to było zaplanowane. Pedro Neto i Enzo Fernández odzyskali energię i wyleczyli drobne urazy, więc byli gotowi. Reszta zawodników też była w porządku.

Czy uważasz, że drużyna ma już stałe schematy dochodzenia do sytuacji bramkowych?

-Pracujemy nad pewnymi schematami, oczywiście. Od początku mówiłem, że wolę, by pięciu zawodników ofensywnych zdobyło po 10–12 bramek, niż by napastnik miał 40. Oczywiście, jeśli masz napastnika strzelającego 40 goli, to jesteś zadowolony, ale lubię, gdy skrzydłowi strzelają i asystują — jak dziś Jamie, Enzo wchodził w pole karne, Malo Gusto ostatnio też wchodził w pole karne. Pracujemy, by tworzyć sytuacje przez różnych ofensywnych graczy.

Jaką radę dałbyś Liamowi Delapowi, który czeka na pierwszą bramkę w Premier League dla Chelsea?

-Musi być cierpliwy, bramki na pewno przyjdą. Sposób, w jaki dziś pracował, był bardzo ważny. Liam jest napastnikiem, przy którym obrońcy zawsze czują zagrożenie, a to samo w sobie jest bardzo korzystne dla drużyny.

Satysfakcjonujące było widzieć, jak Marc Cucurella miał duży udział przy golu Neto?

-Tak, absolutnie. Przy pierwszym golu przeciwko Wolves, jeśli pamiętasz, Cucu też był w polu karnym. Dziś znowu. To część naszej gry i planu. Czasem używamy bocznych obrońców w ten sposób, czasem inaczej, ale ważne jest, aby wszyscy dokładnie wiedzieli, co mają robić.

Wyglądał chwilami jak klasyczny napastnik, gdy przyjmował piłkę…

-A w drugiej połowie wchodził także z drugiej linii w pole karne, jeśli pamiętasz. Miał kilka takich momentów i były bardzo dobre.

Chodzi o tworzenie chaosu w polu karnym rywala?

-Nie, chodzi o to, by wprowadzać do pola karnego jak największą liczbę zawodników. Gdy masz w polu karnym tylko jednego lub dwóch graczy, trudniej coś stworzyć. Gdy jest pięciu–sześciu, szanse na zdobycie bramki rosną.

Zmiana Reece’a Jamesa była zaplanowana?

-Tak, 45 minut było zaplanowane. Dlatego powiedziałem, że mieliśmy wiele powodów, by być dziś zadowolonym — jednym z nich było odpowiednie zarządzanie obciążeniem zawodników. To nie jest łatwe, bo ja osobiście chciałbym, żeby Reece grał dalej, ale musimy go chronić.

Mówiłeś, że boisko było trudne?

-Chodzi o typ boiska — wygląda na mniejsze. Sam stan murawy był idealny. Chodziło mi o wymiary, które są trudne.

Chciałeś wpuścić Estevão na koniec, zanim padł gol — czy był rozczarowany, że nie wszedł?

-Nie sądzę. A jeśli byłby rozczarowany, to nie zagra we wtorek [śmiech]. Nie, był w porządku.

Przed wami wielki tydzień — Barcelona i Arsenal. Idziecie w te mecze z dużą pewnością siebie?

-Tak, jesteśmy pewni siebie. Gramy dobrze. Dziś mogliśmy zrobić wiele rzeczy lepiej, to pewne, ale najważniejsze było wygrać. Jesteśmy pewni siebie i gotowi, by przygotować się na wtorek i niedzielę.

ŹRÓDŁOfootball.london