Enzo Maresca wziął udział w konferencji prasowej po spotkaniu z Paris Saint-Germain.

Jak to jest być mistrzem świata?

-Jak powiedziałeś, bycie Klubowym Mistrzem Świata to coś, z czego jesteśmy niezwykle dumni. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, zwłaszcza że pokonaliśmy PSG – drużynę, którą, jak mówiłem dwa dni temu na konferencji, uważam za najlepszą na świecie, z jednym z najlepszych trenerów i fantastycznymi zawodnikami. Dzisiejszy sukces to ogromne osiągnięcie.

Jak udało wam się taktycznie przechytrzyć PSG?

-Tak, jak zauważyłeś, mieli trzech pomocników – za dwóch odpowiadali James oraz Caicedo, a Enzo krył Vitinhe. Po analizie zauważyliśmy, że na ich lewej stronie możemy znaleźć przestrzeń i tam strzelić gola. To był po prostu plan gry. Jak często mówiliśmy, staramy się dostosowywać taktykę i pomagać zawodnikom, by grali na pozycjach, gdzie mogą dać z siebie wszystko. Dzisiaj to zadziałało. Ale ostatecznie to zasługa całego zespołu. Jestem bardzo szczęśliwy, zwłaszcza dla nich – zasługują na ten moment.

Jako miłośnik szachów – jak postrzegasz to zwycięstwo?

-Mówiłem, że uwielbiam szachy, ale nie jestem szachistą. Chciałbym grać na wysokim poziomie, ale nie potrafię. Jednak lubię tę grę. Powtarzam: analizując PSG, zauważyliśmy dużo przestrzeni po ich lewej stronie i tam próbowaliśmy wygrać mecz. Wyszło dobrze, ale myślę, że wygraliśmy już w pierwszych 10 minutach, gdy zespół pokazał, że jest tu, by walczyć o zwycięstwo – z szacunkiem dla rywala, uznawanego za najlepszą drużynę świata. Ale ostatecznie to zawodnicy wykonują plan, a oni zrobili to znakomicie.

Ile osobistej satysfakcji daje ci ten sezon?

-Pracuję każdego dnia, by udowodnić coś sobie. Staram się uczyć, analizować każdy trening i mecz – co można zrobić lepiej. To był fantastyczny sezon, ale najbardziej cieszę się z zawodników. Rok temu, gdy dołączyłem do klubu, mówiłem, że jestem zakochany w tym zespole. Ale talent nie wystarczy – potrzeba poświęcenia, jedności i planu gry, gdzie wszyscy myślą tak samo. To ich zasługa.

Spodziewałeś się takiego zwycięstwa nad PSG?

-Szanuję Paris Saint-Germain i ich trenera, ale przygotowywaliśmy się, by wygrać. Czy to PSG, czy inna drużyna – zawsze chcemy pomóc zawodnikom odnieść sukces. Gdybyś powiedział mi, że będziemy prowadzić 3-0 w pierwszej połowie, nie spodziewałbym się tego. Ale spodziewałem się walki. Nasz zespół może rywalizować z najlepszymi.

Co powiedziałeś zawodnikom przed meczem?

-Przekaz był jasny. Wygraliśmy mecz w pierwszych 10 minutach. Chciałem, by zrozumieli, że jesteśmy tu, by wygrać. Te pierwsze minuty nadały ton spotkaniu. Potem jakość zawodników, plan gry i doświadczenie zrobiły swoje.

Trudne warunki podczas turnieju (pogoda itd.) – czy to czyni zwycięstwo jeszcze bardziej wyjątkowym?

-Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Od przyjazdu tu było wiele wyzwań, ale zawsze mówiłem, że jesteśmy dumni z gry w tym turnieju. Najpierw cel: awans z grupy. Potem Benfica, Palmeiras, Fluminense… Krok po kroku. Przyjechaliśmy 13 czerwca, dziś jest 13 lipca – miesiąc ciężkiej pracy. Warto było.

Czy ten tytuł jest ważniejszy niż np. wygrana w Lidze Mistrzów lub Premier League?

-Kiedyś powiedziałem zawodnikom, że mam wrażenie, iż ten turniej stanie się tak ważny jak Liga Mistrzów, jeśli nie ważniejszy. Miałem szczęście być w sztabie, gdy trzy lata temu wygraliśmy Ligę Mistrzów [z Man City]. Ale ten puchar to jedno z największych osiągnięć. Traktujemy go jak Ligę Mistrzów, a może i bardziej – to ogromny triumf dla nas i fanów Chelsea, którzy przez kolejne cztery lata będą nosić tę odznakę. To zaszczyt.

Rozmawiałeś z Donaldem Trumpem?

-Wymieniliśmy gratulacje. Powiedział „gratulacje” i był z nami podczas celebracji.

Czy Marc Cucurella będzie duszą towarzystwa na imprezie?

-Dziś wieczorem na pewno! To mądry zawodnik i kluczowa postać w szatni.

Co się stało z Luisem Enrique po meczu?

-Po gwizdku podszedłem do Luisa, by porozmawiać, ale coś się działo. Nie wiem dokładnie co.

Zadowolony z gry Cole’a Palmera?

-To mecze, w których oczekujemy, że Cole pokaże swoje umiejętności. Znów pokazał swoją klasę.

Robert Sanchez często grał długimi piłkami…

-Zazwyczaj mówię, że przeciwnik dyktuje rozwiązania. Jeśli rywal gra jak PSG, bramkarz musi używać długich podań. To zależy od przeciwnika.

Jak poradziliście sobie z pressingiem PSG?

-Założeniem było kryć jeden na jednego. PSG jest tak dobre, że jeśli dasz im czas, będą niebezpieczni. Trzeba ich mocno naciskać. W pierwszych 10 minutach udało się to. W idealnym świecie – utrzymalibyśmy to przez 90 minut, ale przez warunki pogodowe to niemożliwe. Staraliśmy się być agresywni i nie dawać im czasu.

ŹRÓDŁOfootball.london