Dziś o 3. w nocy czasu polskiego Chelsea podjęła w ramach „wyjazdu” zespół Esperance de Tunis. The Blues wygrali to spotkanie 2:0 po golach Tosina i Delapa.

Spotkanie zapowiadało się na niezbyt ciekawe. Zespół z Tunezji ustawił się nisko i szukał swoich szans po kontrach. Szczególnie charakterystyczne dla piłkarzy Esperance były długie piłki, które na szczęście nie przechodziły duetu Tosin – Badiashile. Choć mogłoby się nie wydawać, para stoperów kilkukrotnie blokowała, przejmowała lub wybijała piłkę spod nóg piłkarzy Tunisu. Jak wyglądała Chelsea? Tak, jak zdążyła nas przyzwyczaić przez sezon 2025/26. Piłkarze Enzo Mareski mieli kontrolę przez większość pierwszej połowy. Po przeniesienie piłki do tercji defensywnej rywala, nasi piłkarze bez pomysłu bili głową w mur. Znów na pochwały zasługuje duet Tosin – Badiashile. Stoperzy nie bali się przenosić piłki do przodu poprzez próby długich podań, które miały minąć pierwszą i drugą formację rywala. Kolejnym nazwiskiem wartym wspomnienia jest Enzo Fernandez, kapitan Chelsea w tym meczu. Argentyńczyk był wszędzie, wspierał defensywę i ofensywę a dzięki swojej wizji w ciągu dwóch minut doliczonego czasu gry pierwszej połowy zaliczył dwie asysty – do Tosina po wolnym i Delapa po prostopadłej piłce.. Ostatnim nazwiskiem wartym pochwały za pierwszą połowę jest Liam Delap. Napastnik grał pod faul, zastawiał się, rozgrywał czy szukał sobie miejsca by oddać strzał. Finalnie nie potrzebował zbyt wielu okazji, bo już z końcem pierwszej połowy, dzięki świetnemu balansowi ciałem i bardzo precyzyjnemu strzałowi pokonał bramkarza.

W drugiej połowie rywale całkiem przygaśli a Chelsea przyjęła kontrolę nad meczem. To zmobilizowało trenera Maresce do kilku zmian. Na boisku zameldowali się Guiu, Essugo, George a także dwaj debiutanci – Santos i Sarr. Natomiast z placu gry zeszli Madueke, Enzo, Delap, Lavia i Gusto. The Blues kontynuowali natarcie. Swoją okazję miał Guiu, ale koncertowo ją zmarnował. Nkunku próbował wymusić karnego a do jednego nawet podszedł, ale plany przed jego wykonaniem pokrzyżował mu VAR. Ostatecznie skończyło się bez jedenastki. Niemniej kropkę na „i” postawił George, który po asyście Santosa ustanowił wynik na 3:0.