Początkowe minuty spotkania były zdecydowanie pod dyktando Evertonu. Goście pomimo braku stwarzania sobie groźnych szans, wyraźnie przeważali. Na ich nieszczęście gospodarze po pierwszym kwadransie złapali wiatr w żagle i zaczęli czynnie atakować. Premierową groźną okazję stworzył Madueke, który po doskonałej dwójkowej akcji z Cucurellą oddał bardzo groźne uderzenie.

Gospodarze w tym spotkaniu postanowili być niezmiernie konkretni. Drugą sytuację podbramkową piłkarze Chelsea zamienili już na bramkę. Autorem gola na 1-0 był Nico Jackson, który wykorzystał podanie Enzo. Warto pochwalić Chalobaha, ponieważ to on odzyskał futbolówkę na środku boiska.

Kolejne minuty przebiegły w leniwej atmosferze, okraszone kilkoma zrywami obu zespołów. Do przerwy pozostał wynik zadowalający ekipę Caballero.

Drugie 45 minut zapowiadało się naprawdę interesującą. Gospodarze pragnęli podwyższyć prowadzenie, a goście walczyli o wywóz co najmniej jednego punktu. Niestety, oczekiwania zdecydowanie nie były spełniane. Obie ekipy bardzo mozolnie konstruowały swoje ataki, absolutnie bez żadnych konkretów.

Dopiero w 65 minucie zespół Davida Moyesa stworzył sobie naprawdę groźną sytuację. Wykorzystując wieczne zagubienie Colwilla, Beto przyjął piłkę i sprawdził czujność Sancheza mocnym uderzeniem. Na szczęście dla fanów The Blues Hiszpan stał na posterunku. W odpowiedzi gracze ze Stamford Bridge ruszyli do ataku i gdyby nie fenomenalna postawa bramkarza gości, byłoby 2-0. Niczym w pierwszej odsłonie meczu, Pickford okazał się lepszy od Noniego Madueke.

Zawodnicy obu zespołów stwarzali sobie szansę na zmianę, a więc kilkanaście minut później przyszła pora na okazję Evertonu. Na 8 minut przed końcem McNeal doszedł do strzału w polu karnym, ale niesamowitą interwencją znowu popisał się „Bob” Sanchez.

Tym sposobem bramkarz The Blues zapewnił swojemu zespołowi 3 punkty i spotkanie zakończyło się wynikiem 1-0. Takowy przebieg zdarzeń układa Niebieskich na 4 pozycji w tabeli.