Marc Guiu od najmłodszych lat był tak oddany piłce nożnej, że piesze wędrówki czy opalanie nigdy nie były dla niego priorytetem. Tak naprawdę wszystko, co chciał robić, to kopać piłkę.
– Jako dziecko spędzałem całe dnie grając w piłkę nożną w parku, a zwłaszcza w ogrodzie mojego dziadka. Grałem z kim tylko się dało – z przyjaciółmi, dziadkiem, ludźmi, których znajdowałem w parku! A kiedy miałem pięć lat, zacząłem grać dla Sant Celoni, klubu powiązanego z Barceloną.
Marc reprezentował swoją rodzinną drużynę przez dwa lata. Każdą wolną chwilę spędzał w ogrodzie swojego dziadka – Manela, ucząc się od byłego piłkarza. Zanim mógł skupić się na strzelaniu, które kochał ponad wszystko, Manel zmuszał Marca do pracy nad uderzeniami i podaniami. Nauczył się nawet, jak radzić sobie z faulami i co trzeba zrobić, by odzyskać piłkę. Wpływ jego dziadka jest nie do przecenienia, a więź między nimi była wyraźnie widoczna, gdy Guiu podpisał latem kontrakt z Chelsea.
– Zacząłem grać w piłkę nożną z powodu mojego dziadka. Był dla mnie ogromną inspiracją, gdy jako dziecko grałem na boisku przez cały dzień. Zawsze mówiłem, że mój dziadek jest moją inspiracją do kontynuowania gry w piłkę nożną – że jestem tu, gdzie jestem dzięki niemu, a wszystko po to, abym mógł spełnić swoje marzenie i jego też. To naprawdę ważne, że jest tu dzisiaj, ponieważ był przy mnie przez całą moją dotychczasową karierę.
Marc miał siedem lat, gdy jego rodzice otrzymali list z Barcelony. Występy Marca dla Sant Celoni przyciągnęły ich uwagę i został zaproszony na testy. Młody Marc nie do końca rozumiał, o co to całe zamieszanie; jego rodzice i dziadek z pewnością mogli.
– Spędzałem całe dnie w szkole, potem o 17:00 kończyłem szkołę i wsiadałem w taksówkę do Barcelony, jechałem pociągiem, a potem wracałem do domu o 22:00. Szczerze mówiąc, z tego powodu nie miałem okazji zobaczyć zbyt wiele z okolicy, w której dorastałem. Nie miałem zbyt wiele czasu na robienie czegokolwiek, chodzenie do parków czy w góry. Ale kiedy miałem wolny dzień w weekend, jechaliśmy do Calella de Palagrufell, pięknego nadmorskiego miasteczka. Mieszkałem w Sant Celoni aż do moich ostatnich dwóch lat w Barcelonie, kiedy przeniosłem się do La Masii. Zawsze byłem bardzo blisko mojej rodziny, więc przeprowadzka nie była zbyt trudna.
Guiu rozkwitł podczas kilkunastu lat treningów w La Masii, legendarnej akademii Barcelony. Jednym z jego pierwszych piłkarskich wspomnień jest zdobycie czterech bramek w meczu, dzięki czemu udało mu się odrobić straty i zremisować 4:4. Tytuły ligowe w każdej kategorii wiekowej były normą. Nie był to jednak okres pozbawiony wyzwań.
– Tempo pracy w Barcelonie było niezwykle wysokie, a także bardzo konkurencyjne – zawsze przychodzili nowi gracze i trzeba było rywalizować ze wszystkimi, walczyć o miejsce w drużynie. Przez całą młodość miałem wiele bólów wzrostowych i na niektórych etapach odczuwałem ból po treningu, ale musiałem ciężko pracować, więc to ukształtowało mój charakter. Kiedy w wieku około 12 lat przeniosłem się z drużyny siedmioosobowej do 11-osobowej, zdałem sobie sprawę, że jest to coś, co mogę robić i w czym jestem dobry.
Marc otrzymał swój pierwszy profesjonalny kontrakt w wieku 16 lat, a zaledwie rok później, w październiku 2023 roku, wszedł na boisko, aby zaliczyć historyczny seniorski debiut dla Barcelony. Od wejścia Marca do zdobycia bramki, która okazała się późnym zwycięstwem przeciwko Athletic Bilbao, minęły zaledwie 23 sekundy. W ten sposób stał się najszybszym i najmłodszym debiutantem, który strzelił gola dla Barcelony i w mgnieniu oka stał się powszechnie znanym nazwiskiem w Hiszpanii. Nadszedł moment „wow” w jego piłkarskim rozwoju – i to jak! Pod koniec tamtego sezonu Marc zdecydował się na zmianę kierunku, i to znaczącą, biorąc pod uwagę, że opuszczał klub, do którego dołączył w wieku siedmiu lat. Wybór padł na Chelsea, a my widzieliśmy już wiele dowodów na jego wszechstronne zdolności napastnicze, które czynią go tak ekscytującą perspektywą. Jego sześć goli w Lidze Konferencyjnej UEFA, w tym hat-trick przeciwko Shamrock Rovers, oznacza, że znajduje się na szczycie tabeli strzelców w tych rozgrywkach przed pucharami. Będzie miał nadzieję na więcej minut w sobotnim spotkaniu z Morecambe w Pucharze Anglii.
– Jak dotąd, to była niesamowita podróż. Jestem bardzo szczęśliwy. W klubie jest wielu młodych zawodników i wielu pracowników, którzy pomagają mi poznać wszystkich i sposób działania. Wszyscy są bardzo gościnni. Moim celem jest teraz zdobycie jak największej liczby trofeów i strzelenie jak największej liczby bramek dla drużyny.