Chelsea w szóstej kolejce Premier League mierzyła się na Stamford Bridge z wiecznie niewygodnym Brighton.
Chelsea dość udanie rozpoczęła nowy sezon Premier League. Popsuć humory sympatykom The Blues starały się w szóstej kolejce Premier League Mewy.
Niestety gospodarze bardzo szybko stracili gola. Nieudanie w polu karnym piłkę wybijał Levi Colwill, a później nie popisał się Robert Sanchez. Hiszpański golkiper nie zanotował udanego wyjścia do piłki i Georginio Rutter głową wpakował futbolówkę do siatki na 1:0.
The Blues byli blisko wyrównania w 19. minucie spotkania. Kapitalne podanie otrzymał Cole Palmer, który pognał na bramkę strzeżoną przez Verbruggena. Anglik jednak nieznacznie sę pomylił i piłka po jego strzale wylądowała na słupku. Po chwili przebojowy 22-latek umieścił piłkę w siatce, ale tym razem dokonał tego z pozycji spalonej.
Chelsea jednak zdołała wykreować sobie błyskawicznie kolejną okazję. Tym razem oko w oko z Verbruggenem stanął Nicolas Jackson. Senegalczyk bardzo przytomnie się zachował i wystawił piłkę do Palmera, który umieścił ją w bramce, której strzegł już tylko Lewis Dunk.
The Blues złapali wiatr w żagle i po chwili kolejny raz trafili do siatki. Tym razem dokonał tego Jadon Sancho po podaniu Noniego Madueke, ale niestety dla gospodarzy w tej sytuacji również był spalony.
Chelsea nie zwalniała tempa i opłaciło jej się to już w 27. minucie. Jadon Sancho po przebojowej akcji indywidualnej oddał piłkę do Enzo Fernandeza i sam wparował w pole karne. Tam angielski skrzydłowy był faulowany przez Dunka i arbiter podyktował rzut karny. Z niego klasycznie już do siatki trafił Palmer. Anglik tym samym skompletował swój dublet.
Dużo czasu nie minęło, a Palmer ustrzelił hat-tricka. W 31. minucie lider Chelsea popisał się kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego, z którym szans nie miał Bart Verbruggen.
Grad goli na Stamford Bridge nie ustawał i już po chwili Brighton zdobyło bramkę kontaktową. Katastrofalny błąd popełnił Robert Sanchez, który niedokładnie podawał do Caicedo. Do piłki dopadł Carlos Baleba i bez problemu strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie.
W 38. minucie spotkania kapitalną okazję na zdobycie swojej bramki miał Noni Madueke. Anglik wparował w pole karne Mew i mocno uderzył po bliższym słupku, ale futbolówka minęła bramkę i grę wznawiał Verbruggen.
Bardziej skuteczny był natomiast Cole Palmer. W 41. minucie kolejny raz wychowanek Manchesteru City stanął przed szansą na zdobycie gola i wykorzystał ją piekielnie mocnym uderzeniem. Asystował mu w tej sytuacji Jadon Sancho.
Trzy minuty później na wysokości zadania stanął natomiast Robert Sanchez. Hiszpan kapitalnie wybronił niewygodne uderzenie Welbecka.
Bardzo emocjonująca pierwsza połowa dobiegła wreszcie końca i piłkarze mieli chwilę na odetchnięcie. Chelsea prowadziła po 45 minutach 4:2.
Tuż po wznowieniu gry groźny strzał z pola karnego Brighton oddał Jackson. Senegalczyk nie zdołał jednak pokonać Verbruggena i wywalczył jedynie rzut rożny.
Napastnik The Blues po dwóch minutach kolejny raz miał okazję na gola. Tym razem kapitalnie wyminął bramkarza Mew, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce. Futbolówkę zmierzającą do bramki wybił defensor Brighton.
Jackson kolejny raz zmarnował dogodną sytuację w 67. minucie spotkania. Senegalczyk ponownie otrzymał kapitalne podanie od Palmera, ale znów nie dał rady zapisać się na liście strzelców.
Chwilę później po rzucie rożnym do siatki trafił Marc Cucurella. Ostatecznie jednak jego trafienie zostało anulowane ze względu na spalonego.
W dalszej części spotkania obie drużyny szukały swoich okazji na zmianę wyniku, ale było już o wiele spokojniej jeśli chodzi o gole.
W zasadzie do końcowego gwizdka arbitra futbolówka ani razu nie wpadła już do siatki, a to oznaczało, że Chelsea odnosi kolejny w tym sezonie triumf. The Blues po czterech bramkach Palmera wygrywają z Mewami 4:2 i dopisują sobie niezwykle ważne trzy punkty zdobyte z bardzo niewygodnym przeciwnikiem.