Enzo Maresca oficjalnie został ogłoszony nowym szkoleniowcem Chelsea. Włoch jest jednak dla wielu kibiców postacią mocno nieznaną, a nierzadko nawet anonimową. Kim więc tak właściwie jest 44-latek i jak doszedł do pracy na Stamford Bridge?

Na wstępie gorące podziękowania za pomoc w przygotowaniu tego tekstu i wyjaśnienie niektórych aspektów z zawodowej przeszłości Enzo Mareski. W przygotowaniu merytorycznym bardzo mocno pomogli Łukasz Baron oraz Kuba/@LeicesterMental. Odnośniki do ich kont w serwisie społecznościowym „X” (dawniej „Twitter) można znaleźć poniżej.

Łukasz Baron, założyciel oraz redaktor naczelny serwisu FCParma.com.pl,

Kuba, kibic Leicester City na serwisie „X” znany jako @LeicesterMental.


Odwaga i spełnienie marzenia

Enzo Maresca urodził się w 1980 roku w miasteczku Pontecagnano Faiano we włoskiej Kampanii. Jest to stosunkowo mała, bo licząca lekko ponad 20 tysięcy mieszkańców, przybrzeżna miejscowość położona pod Neapolem i w pobliżu słynnej drogi Amalfi Drive.

Jak sam 44-latek po latach wspominał, cała jego rodzina ze względu na swoje pochodzenie zajmowała się handlem rybami i on jedyny związał się zawodowo z futbolem. Śmiało można przypuszczać, że sam zapewne ostatecznie skończyłby na kutrze lub targowisku. Gdyby nie to, że od dziecka zaczął trenować właśnie piłkę nożną.

W wieku 11 lat dobrze zapowiadającego się juniora dostrzegł AC Milan, który zdecydował się ściągnąć młodego Marescę do własnej akademii. Z tego powodu niedoszły rybak bardzo szybko opuścił rodzimą Kampanię i przeniósł się do wielkiego Mediolanu, gdzie rozpoczął treningi w jednym z najbardziej utytułowanych włoskich klubów. W barwach Rossonerich występowali wówczas tacy zawodnicy jak Ruud Gullit, Paolo Maldini, Marco Van Basten czy Marcel Desailly więc dla młodego chłopca spod Neapolu przenosiny na północ były jak spełnienie marzeń.

Ostatecznie młody Maresca nie zdołał jednak odpowiednio wyróżnić się na tle swoich rówieśników i po kilku latach opuścił Milan. Zamienił go na młodzieżową drużynę Cagliari. Szeregi Wyspiarzy jednak opuścił równie szybko. Dość zaskakująco w 1998 roku otrzymał możliwość wyjazdu z ojczyzny. Młody Włoch podpisał umowę z West Bromem i dzięki temu pierwszy raz spotkał się z angielską piłką. Co ciekawe, przez pewien czas dzielił szatnię The Baggies z Grahamem Potterem.

Maresca wybrał sobie bardzo nietypowe miejsce na rozpoczęcie seniorskiej kariery, szczególnie zwracając uwagę na to, że jako nastolatek miał nie posługiwał się w dużym stopniu językiem anglelskim. Nie zbaczając jednak na to dość dobrze wkomponował się w nowy zespół i drugi poziom rozgrywkowy w Anglii. Dla The Baggies rozegral niespełna dwa sezony.

Będąc szczerym, byłem bardzo młody i to było moje pierwsze zagraniczne doświadczenie. Było całkiem nieźle, podobała mi się przygoda w barwach The Baggies. Osobiście było to dla mnie dobre doświadczenie w kontekście osiągania dojrzałości jako mężczyzna i ogólnie osoba – tak grę dla West Bromu po latach wspominał Maresca.

Po czasie spędzonym w Wielkiej Brytanii otrzymał możliwość powrotu do Włoch. I to nie byle jaką, bo umożliwił mu to Juventus. Na początku XXI wieku Stara Dama była wówczas napakowana gwiazdami. W szatni Juve przebywali, chociażby z Antonio Conte, Zindeine Zidane, Gianlugi Buffon oraz Allesandro Del Piero. To właśnie do tej plejady dołączył 20-letni, wciąż nieokrzesany piłkarsko, Maresca.

Dla piłkarza z Włoch gra dla Juventusu jest marzeniem. Problem jest taki, że gdy jesteś młody, to oni nie dają Ci czasu, nie chcą na Ciebie czekać. Musisz więc uczyć się najszybciej jak to możliwe. Tamten okres był świetnym przeżyciem jeśli chodzi o naukę nowych rzeczy – mówił Maresca po zakończeniu kariery piłkarskiej.

Obecny menedżer Chelsea był zawodnikiem o bardzo pożądanej przez trenerów charakterystyce. 20-latek najlepiej czuł się w środku pola jako pomocnik w box-to-box. Bardzo mocno pomagały mu w tej roli warunki fizyczne. Maresca mierzy 177 cm wzrostu i do tego znany był z wielkich pokładów energii oraz dużej kondycji. Był opisywany po latach jako zawodnik niezwykle dynamiczny i lubiący podłączyć się do ataku. Wyróżniała go także bardzo duża świadomość boiskowa oraz inteligencja taktyczna, co przekładało się także na umiejętność celnych podań.

Mimo tego bardzo trudno było mu przebić się do wyjściowej jedenastki Juve, ale nie powinno to dziwić, zważając na to, jak mocną ekipą była wówczas Stara Dama. Co ważniejsze dla jego późniejszej kariery, spotkał się w Turynie z dwoma menedżerami, których po latach wspominał jako tych, którzy wywarli na nim bardzo duże wrażenie i przyczynili się do tego, że sam poszedł drogą trenera. Byli to Marcello Lippi oraz Carlo Ancelotti.

Maresca przez lata jako zawodnik Juventusu wielokrotnie wędrował na wypożyczenia. Po roku spędził w Bolonii, Piacenzie oraz Fiorentinie. Od 2000 do 2005 roku w koszulce Juventusu rozegrał przez to niespełna 3000 minut i ostatecznie zdecydował się opuścić drużynę z Turynu. Zdecydowanie jego najlepszym wspomnieniem z okresu gry dla Starej Damy będzie wydarzenie z sezonu 2001/02 i zremisowanego 2:2 meczu derbowego z Torino. To właśnie Maresca w 89. minucie oddał strzał głową, który wylądował w siatce i doprowadził tym samym do remisu 2:2. Włoch postanowił dodatkowo sprowokować fanów Torino i wykonał do dziś ikoniczną cieszynkę w formie dorabiania sobie byczych rogów.

Drugi dom i końcówka kariery

Latem 2005 roku Maresca rozstał się z Juventusem i kolejny raz wyjechał z rodzimych Włoch. Tym razem zdecydował się jednak na nieco bliższą przeprowadzkę i podpisał kontrakt z hiszpańską Sevillą.

To właśnie pobyt w La Liga był najlepszym okresem w karierze Mareski, a Sevilla pozostała klubem, dla którego rozegrał najwięcej spotkań. Dla Sevillistas przez cztery sezony wystąpił w 138 oficjalnych meczach i odniósł z zespołem bardzo duże sukcesy, będąc przy tym ważnym graczem swojej drużyny. Zdecydowanie największym z nich było dwukrotne wygranie Pucharu UEFA w latach 2006 oraz 2007. Szczególny wkład Maresca miał w pierwszy z tych triumfów. W wygranym 4:0 finale z Middlesbrough dwukrotnie sam pakował futbolówkę do siatki. Został ogłoszony najlepszym graczem finałowego starcia i otrzymał nagrodę wysokości 10 tysięcy euro. Tę kwotę przeznaczył jednak dla szpitala San Juan de Dios w Sevilli. Oprócz triumfów europejskich z Sevillistas sięgał także po Superpuchar UEFA, Puchar Hiszpanii oraz Superpuchar Hiszpanii.

Na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán Maresca spędził cztery lata. Jak sam mówił po czasie, Sevilla zawsze będzie miała specjalne miejsce w jego sercu i to nie tylko ze względu na wielkie sukcesy, które z tamtejszym klubem odnosił.

Przenosiny do Sevilli były kolejną zmianą kraju, ale dla mnie to był absolutnie najważniejszy moment kariery. Będąc szczerym dali mi naprawdę dużo w kontekście piłki nożnej, doświadczenia, trofeów, a także rodziny. Moja żona jest z Sevilli, mój pierwszy syn się tam urodził. Sewilla jest dla mnie drugim domem – twierdzi trener.

Od momentu opuszczenia Sevilli zaczął się już jednak schyłkowy okres w karierze piłkarskiej Mareski. Początkowo Włoch podpisał trzyletni kontrakt z Olympiakosem, ale w Grecji spędził tylko jeden sezon ze względu na bardzo trudną sytuację klubu. Podczas kampanii spędzonej w Pireusie Maresca miał trzech trenerów i zdecydował się rozwiązać swoją umowę z tamtejszym klubem.

To był dziwny okres dla klubu, ponieważ w tym roku zmienił się właściciel, który postanowił dokonać przebudowy w sprawie menedżerów. Wtedy to było nieco szalone. Sytuacja w Grecji także nie była najlepsza, również w kwestii ekonomicznej. Kraj borykał się z wieloma problemami – opowiadał Maresca.

Po kilkumiesięcznym okresie bez klubu Włoch otrzymał możliwość powrotu do Hiszpanii, związał się tam z Malagą. Tamten okres dla klubu z Andaluzji był bardzo owocny. Manuel Pellegrini zamienił zespół z drużyny broniącej się przed spadkiem do ekipy walczącej o europejskie puchary. Chilijczyk wprowadził nawet Boquerones do Ligi Mistrzów. Sam Maresca natomiast uznaje Pellegriniego za swój kolejny wzór oraz mentora.

Manuel przekonał mnie do spróbowania trenerki, gdy zakończyłem granie. Zawsze mówię, że w tym kontekście jest dla mnie jak ojciec – zdradzał Włoch.

Po dwóch latach spędzonych w Hiszpanii Maresca wrócił jeszcze na końcówke swojej kariery do Włoch. W 2012 roku podpisał kontrakt z Sampdorią, a potem rozgrywał jeszcze swoje mecze dla Palermo oraz Hellasu Verona. Z tymi drużynami nie odniósł jednak znaczących sukcesów i w 2016 roku postanowił zakończyć profesjonalną karierę piłkarską.

Czeladnik Pellegriniego i trener elitarnej młodzieży

Jeśli chodzi o swoje trenerskie wzory Maresca wymienia czterech menedżerów. Wspominani byli już Lippi, Ancelotti i Pellegrini. Do tego dodawał także, że bardzo dużą chęć zostania szkoleniowcem zaszczepił w nim Pep Guardiola. Pierwszy raz z Hiszpańskim trenerem spotkał się za czasów gry w Sevilli, gdy obecny menedżer Manchesteru City prowadził FC Barcelonę. Maresca przyznawał po latach, że starcie z Blaugraną pod wodzą Hiszpana było dla niego czymś zupełnie nowym.

Gdy grałem przeciwko tamtej Barcelonie, to na boisku momentalnie dostrzegłem, że to zupełnie inna od reszty zespołów drużyna. Tyczyło się to tego jak grają oraz tego jak szybko reagowali, oraz odzyskiwali piłkę po jej stracie. Zacząłem wtedy oglądać mecze z trochę innej perspektywy – przyznawał Maresca.

Po zakończeniu kariery piłkarskiej i kilku miesiącach przerwy Maresca zdecydował się wrócić do pracy w piłce. Przez bardzo krótki okres pełnił funkcję asystenta Fulvio Fioriniego w drugoligowym włoskim Ascoli Calcio, ale szybko ponownie opuścił ojczyznę.

Kolejnym przystankiem w jego karierze szkoleniowca była Sevilla, gdzie otrzymał posadę asystenta Vincenzo Montelli. Później przez krótki okres pełnił także w Andaluzji funkcję trenera technicznego za kadencji Joaquín Caparrosa, ale na przełomie czerwca i lipca 2018 roku otrzymał bardzo kuszącą propozycję.

Maresca dostał ofertę ponownej pracy w Anglii. Tam jako asystenta chciał go jego „trenerski ojciec”, Manuel Pellegrini. Chilijczyk był wówczas menedżerem West Hamu i kompletował swój sztab, w którym znalazło się miejsce właśnie dla Mareski.

Z jego 1,5 rocznego pobytu w szeregach Młotów można przytoczyć jedną bardzo ciekawą anegdotę, która wiąże się z Chelsea. W schyłkowym momencie kadencji Pellegriniego Maresca otrzymał możliwość przygotowania zespołu właśnie na nadchodzący mecz z The Blues. Miało to miejsce w 2019 roku, gdy szkoleniowcem zespołu ze Stamford Bridge był Frank Lampard.

West Ham radził sobie w tym sezonie bardzo słabo i to naturalnie The Blues byli znacznym faworytem derbów. Ostatecznie trzy punkty padły jednak łupem Młotów. Po przygotowaniach oraz taktyce opracowanej przez Marescę zespół z London Stadium wygrał to starcie 1:0. Jedyną bramkę zdobył Aaron Cresswell.

Piłkarze West Hamu mieli być bardzo zadowoleni z pracy pod Marescą. Włoch cieszył się tak dużą sympatią ze strony zawodników, że ci mówili o jego świetnej pracy wysoko postawionym w klubie działaczom.

Będzie topowym trenerem. Mówiliśmy o tym w West Hamie. Piłkarze nie mieli wątpliwości co do tego, że będzie on jednym z najlepszych menedżerów. Gdy wspominam to, czego od niego się nauczyłem, to mam wrażenie, że naprawdę otworzył mi głowę – po latach pracę z Marescą wspomina Robert Snodgrass.

Był pierwszym trenerem, który sprawił, że zacząłem myśleć taktycznie o różnych pozycjach na boisku. Gdy pierwszy raz go posłuchałem, wiedziałem, że odniesie sukces. Jego zwracanie uwagi na detale, nie ma sobie w tym równych – kontynuował były skrzydłowy West Hamu.

Wszystko odbywało się podczas ostatnich tygodniu Pellegriniego na stanowisku i w angielskich mediach sugerowano, że to nawet Maresca może przejąć zespół po Chilijczyku. Włodarze West Hamu zdecydowali jednak inaczej i ofertę pracy otrzymał David Moyes. Maresca kilka kolejnych miesięcy spełnił na bezrobociu. W końcu odezwał się jednak do niego Manchester City.

Maresca w sierpniu 2020 roku otrzymał posadę menedżera młodzieżowej drużyny Obywateli i odniósł z nią ogromny sukces. To właśnie Włoch zdołał wywalczyć z zespołem jego pierwszy tytuł mistrzowski Premier League 2. Bardzo duży podziw wśród widzów oraz ekspertów budził wtedy atrakcyjny styl gry drużyny. To właśnie wtedy spotkał się z dwoma piłkarzami Chelsea. Dla jego zespołu grali Romeo Lavia oraz Cole Palmer.

Wpadka we Włoszech

Dla Mareski tak spory sukces na Wyspach był impulsem do rozpoczęcia pracy jako pierwszy trener seniorskiej drużyny. Oczywiście tego uświadczyć w Manchesterze nie mógł, więc kolejny raz musiał zmienić otoczenie. Zdecydował się spróbować we Włoszech i objął tamtejszą Parmę, która celowała w awans z Serie B do Serie A.

Włoch zaliczył jednak bardzo zimny prysznic na zapleczu włoskiej ekstraklasy. Jego przygoda z Parmą zakończyła się już 14 meczach. Z nich wygrał zaledwie cztery i władze zespołu zdecydowały się przedwcześnie rozstać z trenerem.

Więcej o kulisach jego pracy w regionie Emilia-Romania opowiedział nam Łukasz Baron, redaktor naczelny serwisu FCParma.com.pl.

Samo zatrudnienie Mareski, w Parmie, było dość sporym zaskoczeniem, tak samo długość jego kontraktu, bo dostał czteroletnią umowę, ale klub zdawał się pewny swego. Amerykański właściciel chciał widowiskowego stylu gry i szkoleniowca, który będzie dogadywał się młodymi piłkarzami sprowadzanymi z całego świata. Do tego Parma, w osobie dyrektora sportowego Mauro Pederzoliego uzyskała pozytywną rekomendacje Mareski ze strony Guardioli, tak więc na papierze wiele rzeczy się zgadzało. Niestety boisko bardzo brutalnie to zweryfikowało – rozpoczął Łukasz Baron.

Bardzo ofensywna taktyka Mareski kompletnie nie sprawdziła się w realiach Serie B, która jest ligą, gdzie bardziej liczy się fizyczność i organizacja defensywna, aniżeli sama jakość techniczna. Parma Mareski była zespołem bardzo łatwym do rozczytania dla rywali, brakowało balansu, dużo było eksperymentów z pozycjami dla niektórych piłkarzy, a sam Maresca nie potrafił zareagować i cały czas uparcie forsował swój główny plan na grę. Efekt był, jaki był, niewielka liczba punktów i szybkie zwolnienie – kontynuował nasz rozmówca.

Należy uczciwie zaznaczyć, że Maresca miał bardzo trudne zadanie, objął zespół po spadku, z mocno nadszarpniętymi moralami i chaosem organizacyjnym w tle, a do tego dostał kadrę złożoną w większości z młodych chłopaków z zagranicy, którzy nie dość, że nie mieli pojęcia o lidze, w której przyszło im grać, to jeszcze mieli spore problemy z adaptacją we Włoszech. Jego wpływ na transfery, poza dosłownie dwoma wyjątkami, też był bardzo niewielki, więc o jakimś większym dostosowaniu składu pod siebie, mowy raczej nie było. Do tego Maresce jeszcze przed startem sezonu, z gry wypadł piłkarz, którego wziął ze sobą z Manchesteru City U23 – Adrian Bernabe, a który miał być centralną postacią drużyny (mogło to mieć spory wpływ, bo jak tylko Bernabe wrócił, kiedy już Mareski nie było, z miejsca stał się kluczową postacią Parmy) – wspomina redaktor naczelny FCParma.com.pl.

Mówiąc krótko, z mojej perspektywy, Maresca napotkał w Parmie bardzo trudne warunki, niedoświadczony zespół i ligę niepasującą pod jego styl gry. To nie mogło się skończyć dobrze. Jedyne, o co tak naprawdę mam pretensje to ten brak elastyczności i brak prób zmiany swojego podejścia taktycznego – zakończył Łukasz Baron.

„Mały Manchester City” w Championship

Niepowodzenie w rodzimych stronach nie zniechęciło jednak ambitnego trenera i nie stanęło mu na drodze w dalszym rozwoju. Maresca zrobił sobie dość długą przerwę od pracy i szkolił swój warsztat taktyczny. W lipcu 2022 roku przypomniał sobie o nim Pep Guardiola, który skusił Włocha na powrót do Manchesteru City. Tym razem obecny trener Chelsea objął na Etihad funkcję asystenta Guardioli. Na stanowisku zastąpił Juanme Lillo.

Maresca otrzymał więc kolejną szansę współpracy z jednym ze swoich trenerskich wzorów. Włoch wstrzelił się także w okres wyśmienitej gry City. W historii Obywateli zapisał się jako asystent Guardioli w sezonie, w którym klub sięgnął po potrójną koronę. Po jednej kampanii spędzonej u boku Hiszpana postanowił jednak ponownie spróbować swoich sił i przejąć inny zespół na własną rękę. Tym razem zaufało mu Leicester City, które spadło właśnie z Premier League.

Pobyt Enzo Mareski w Leicester określiłbym jako istne trzęsienie ziemi. Po spektakularnym spadku z Premier League klub potrzebował wyleczyć kaca po rządach Brendana Rodgersa i zrobił to w najlepszy możliwy sposób. Paradoksalnie, Maresca nadał Leicester tożsamość, tworząc swój mały Manchester City. Pod wodzą Włocha Lisy stały się drużyną świadomą swojego stylu. Ogromne posiadanie piłki, setki wymienianych podań, zamykanie rywala na jego własnej połowie cieszyły w każdym meczu, ponieważ wreszcie zaczęliśmy dominować – mówi nam Kuba/@LeicesterMental.

Oczywiście nie zawsze było tak kolorowo. Po wygranym 3-1 meczu ze Swansea znaczna część kibiców zaczęła wygwizdywać grę Leicester, ponieważ natura stylu Mareski momentami jest nużąca i nieatrakcyjna dla oka. Włoch nawet zagroził, że odejdzie, jeśli wyczuje wśród najbliższego otoczenia zwątpienie w jego futbolowe idee, za które prawdopodobnie oddałby życie – kontynuuje sympatyk Lisów.

I tutaj na miejscu kibiców Chelsea miałbym obawy, ponieważ w barwach Leicester Maresca ani razu nie zmienił lub nie dopasował stylu gry pod konkretnego przeciwnika. To niejednokrotnie przyczyniło się do straty punktów, a nawet mogło kosztować utratę tytułu mistrzów Championship. Kiedy rywale nauczyli się naszej gry, biliśmy głową w mur. Gdyby nie przewaga w jakości piłkarzy, być może kolejny sezon spędzilibyśmy na zapleczu – zauważa Kuba.

Oprócz turbo ofensywnego usposobienia całej drużyny, kibice Chelsea mogą spodziewać się również pozytywnej zmiany u wielu graczy, których forma do tej pory mogła pozostawiać sporo do życzenia. Maresca ze znienawidzonego przez rzeszę fanów Jannika Vestergaarda, stworzył pewnego siebie lidera defensywy. Podobna sytuacja miała miejsce z Ricardo Pereirą. Portugalczyk nigdy nie grzeszył brakiem formy, lecz u Mareski dostał zupełnie nowe zadania, z których wywiązał się wyśmienicie. Mowa oczywiście o wspieraniu środka pola przez prawego obrońcę w posiadaniu piłki. Myślę, że Reece James pod skrzydłami Maresci ma potencjał na zrobienie double-double w nadchodzącym sezonie – mówi.

Przejęcie klubu z big six i gra w Premier League to oczywiście zupełnie inna bajka. Włoch może lepiej zaadaptować się do bardziej wymagających warunków, mając w swoich szeregach lepszych piłkarzy. Myślę, że jeśli tylko niewielkie doświadczenie nie stanie Maresce na przeszkodzie, Chelsea czeka wiele pozytywnych zmian – zakończył kibic Leicester.

Na tym przygoda Włoskiego szkoleniowca z Lisami się zakończyła. Maresca otrzymał bardzo atrakcyjną propozycję przejęcia Chelsea i zdecydował rozstać się z Leicester zaledwie po sezonie. Akceptując ofertę The Blues czeka go piekielnie trudne wyzwanie i nie może on sobie pozwolić na zbyt wiele potknięć, takich jak za sterami Leicester.

Nowe rozdanie

Angaż w Chelsea jest dla Mareski z pewnością olbrzymią szansą, ale również okazją na spektakularny upadek. Trener zdecydował się podjąć ryzyko i stwierdził, że jest gotowy na pracę w czołowym angielskim zespole. Musi mieć jednak na uwadze to, że kibice The Blues są niezwykle wymagający i będą oczekiwali od niego bardzo dużo oraz bardzo szybko zaczną go rozliczać.

Włodarze zespołu ze Stamford Bridge ufają mu natomiast dość mocno. Nawet na tyle, żeby zaoferować mu długą, bo aż pięcioletnią, umowę. Patrząc na przeszłość Mareski wydaje się to posunięciem dość naiwnym, ponieważ nigdy wcześniej jako trener nie zagrzał on gdzieś miejsca przynajmniej na kilka lat, nie mówiąc już o pięciu sezonach.

Maresca ma jednak za sobą bardzo duże doświadczenie zbierane w różnyh częściach świata, a także zróżnicowanych rolach. Pracował z wieloma świetnymi trenerami oraz spotkał ogromną ilość utalentowanych piłkarzy. Praca na Stamford Bridge jest jednak olbrzymim wyzwaniem. Takim, którego dotychczas w swojej karierze czy to piłkarskiej, czy trenerskiej nie spotkał.

ŹRÓDŁOWłasne