W 26 kolejce Premier League, już na samej końcówce sezonu, Chelsea podejmowała u siebie Tottenham. Drużyna Postecoglou z pewnością liczyła na rewanż za ostatni pogrom. Czy im się to udało?

Spotkanie rozpoczęło się zdecydowanie na korzyść The Blues. Gracze Argentyńskiego szkoleniowca już w 5 minucie mieli doskonałą okazję na wyjście na prowadzenie. Nicolas Jackson, uruchomiony przez Mudryka zmarnował nie po raz pierwszy w tym sezonie „sam na sam”. Po pierwszej dogodnej okazji gracze Tottenhamu coraz częściej zaczęli dochodzić do głosu, ale na nic się to nie zdawało. Niemrawe ataki Spurs bezwzględnie w 23 minucie wykorzystała Chelsea. Po kapitalnej wrzutce kapitana The Blues, gospodarze zasłużenie wyszli na prowadzenie. Idealnym strzałem głową popisał się Trevoh Chalobah i Vicario po raz pierwszy musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Gol graczy ze Stamford Bridge tylko napędził i jeszcze przed przerwą doszli kilka razy do groźnych sytuacji. Na nieszczęście dla sympatyków Niebieskich najlepsza szansa, do której doszedł w 38 minucie Mychajło Mudryk, zakończyła się jedynie niecelnym uderzeniem.

Drugie 45 minut w południowym Londynie rozpoczęło się znacznie spokojnie. Jedyne czego byliśmy pewni po krótkiej przerwie to, że piłkarze w biało granatowych strojach rzucą się do gardeł gospodarzy w celu strzelenia bramki wyrównującej. Pomimo to, to właśnie zespół Pochettnio wciąż znacząco przeważał i za wszelką cenę próbował podwyższyć wynik spotkania. Pierwsza okazja po przerwie przyszła już w 53 minucie, ale słabym strzałem z niewielkiej odległości popisał się Cole Palmer. Ataki obu zespołów z minutami się nasilały, ale dopiero po 30 minutach drugiej odsłony mieliśmy 100-procentową okazję. Angielski wirtuoz podszedł z 25 metra do rzutu wolnego i trafiając w poprzeczkę, wystawił piłkę Jacksonowi. Senegalski napastnik z najprostszej możliwej pozycji skierował piłkę do siatki. Po 75 minutach gry mieliśmy już dwubramkową przewagę Chelsea. Z upływem cennych minut dla gospodarzy 3 punkty coraz bliżej były na ich koncie. Ku zdziwieniu wielu, patrząc jak często zespół byłego menadżera The Blues tracił przewagę to właśnie oni częściej dochodzili do głosu i nie wykluczali strzelenia gola, który zamknąłby sprawę zwycięstwa. Genialny Cucurella, opanowany środek pola i definitywnie wpłynął na przebieg ostatnich 15 minut, gdzie nieznacząco napierać próbował Tottenham.

Niebiescy zasłużenie wygrają po koncertowym występie i plasują się coraz bliżej miejsc zapewniających puchary europejskiej.