Wigilijne południe – Czy Chelsea dała radość w święta? Podopieczni Pocha przyjechali na Mollineux, aby podjąć Wilki.
Pojedynek rozpoczął się w stylu obu drużyn. Wolves starało się nałożyć wysoki pressing na ekipę w ciemnych strojach, zaś zespół z Londynu cierpliwie rozgrywał atak z nadzieją na rajd Sterlinga. Tak też się stało i Anglik po przebiegnięciu kilkunastu metrów, wystawił piłkę Armando Broi, który po położeniu jednego obrońcy stracił kontrolę nad piłką. Upiekło się gospodarzom.
Kolejna szansa dla drużyny Pochettino przyszła już w 12 minucie, kiedy Malo Gusto wypatrzył Albańczyka w polu karnym, który żałośnie minął się z piłką. Definitywna przewaga The Blues wciąż nie została zamieniona na gola.
Na następną dogodną okazję kibicie niebieskich czekali do 28 minuty. Znów w głównej roli Rajem Sterling, który po wywalczonym rzucie wolnym podszedł do piłki i zdecydowanie za mocno posłał ją w stronę bramki gospodarzy.
Goście chcieli iść za ciosem i za sprawą Raheema popędzili z akcją 3 na 1, ale Anglik koncertowo zmarnował najlepszą okazję w tym meczu, nie podając na pustą bramkę do Cole’a. Palmera. Absolutnie niewytłumaczalne zachowanie skrzydłowego, kuriozalną sytuacją. Tym niemiłym akcentem zakończyły się ataki Chelsea i dotrwaliśmy do końca 1 połowy.
Druga część spotkania rozpoczęła się okropnie dla sympatyków zespołu ze Stamford Bridge. Gospodarze wściekle ruszyli ze szturmem na bramkę Petrovicia, który doskonale spisał się przy pierwszym zagrożeniu. Serb fenomenalnie obronił strzał głową jednego z graczy ubranych na pomarańczowo.
Popłaciło się to drużynie Gary’ego O’neila, bo już po 7 minutach drugiej połowy wyszli na prowadzenie. Zasłużony wynik na Mollineux, Lemina wyprowadzil gospodarzy na prowadzenie.
Stracony gol od razu wywołał kilku piłkarzy na boisko. Na placu gry pojawili się Nkunku i Mudryk w miejsce Broi i Ugochukwu.
Zmiany jak można było się spodziewać wprowadziły trochę szumu w szeregach Chelsea. Ataki zaczęły wyglądać pewniej i w 64 minucie Nkunku był bardzo blisko zdobycia gola, ale idealnie ustawiony Toti, wyczyścił piłkę z linii bramkowej. Wciąż 1-0. Zaledwie 2 minuty później Raheem Sterling stanął oko w oko z Jose SA, ale lepszy po raz kolejny okazał się Portugalski bramkarz.
Gra The Blues wyglądała po zaledwie paru groźnych akcjach znów bardzo mizernie. Okropne straty, głupie faule i Conor Gallagher w roli głównej. Warto wspomnieć, że podczas natarć gości w polu karnych znajdował się maksymalnie jeden zawodnik. Nie szło się domyślić, jak Chelsea chciała strzelić bramkę.
Minuty mijały, a więc kolejne zmiany zarządził Mauricio Pochettino. Badiashile, Maatsen, Madueke w miejsce Jacksona, Colwilla oraz Gusto.
Wiele chciałoby się napisać o jakości zespołu Argentyńskiego szkoleniowca, ale z racji świąt, odpuszczę.
Dodam jedynie, że po doskonałym wybiciu Badiashile’a Matt Doherty podwyższył na 2:0. Koniec meczu chciałoby się rzec, ale o dziwo Raheem Sterling obsłużył kolegę w polu karnym i Nkunku zdobył bramkę kontaktową.
Niestety to nie wystarczyło i Londyńczycy przegrywają spotkanie.
Już w środę Chelsea podejmie Crystal Palace, choć najchętniej prędko byśmy naszych chłopaków w akcji nie widzieli. Do zobaczenia, Wesołych świąt!