Już dzisiaj o 21:15 Chelsea podejmie Manchester United w 15 kolejce Premier League. Dla Cole’a Palmera, który jest wychowankiem Manchesteru City będzie to pierwszy mecz na Old Trafford.
Palmer twierdzi, że jego otoczenie nie jest jednomyślne jeśli chodzi o wybór klubu z Manchesteru i po meczu mogą panować mieszane odczucia:
„Cieszę się na ten mecz. Nigdy nie grałem na Old Trafford, więc mam nadzieję, że zagram i strzelę kilka bramek! Mam kilku przyjaciół, którzy są fanami United i będą na trybunach United. Inni moi koledzy będą w sektorze Chelsea. Kilka osób z mojej rodziny jest fanami City, a kilka United. Będzie ciekawie”.
Ostatniego lata 21-latek musiał podjąć trudną decyzję o opuszczeniu miasta, w którym dorastał. Dla dobra swojej kariery przeniósł się do miasta, którego wcześniej nie odwiedził:
„Czułem, że jestem gotowy do gry co tydzień już jakiś czas temu. Nie dostałem szansy, więc kiedy tu przyjechałem i dostałem szansę, byłem po prostu podekscytowany i starałem się pokazać, co potrafię. To było trudne [osiedlenie się z dala od Manchesteru], ale myślę, że pomogły mi moje występy. Gdybym nie grał – lub grał kiepsko – zastanawiałbym się, co się dzieje. Ale szczerze mówiąc, bardzo mi się to wszystko podoba”.
Ta radość została spotęgowana przez wzrost formy zespołu. Wprowadzenie Palmera do wyjściowej jedenastki z pewnością pomogło w tym względzie. W niedzielę miał on po wejściu z ławki ważne zadanie do wykonania, ponieważ rywal grał ponad połowę czasu z przewagą liczebną. Teraz chce wykorzystać ten wynik jako budulec formy na przyszłe mecze, które nadchodzą coraz szybciej:
„Wiedzieliśmy, że kiedy zaczniemy grać w dziesiątkę, zwłaszcza przeciwko nim, będzie to trudne. Cieszę się jednak, że udało nam się to przetrwać. Musimy grać mecz po meczu. W grudniu czeka nas wiele spotkań, więc miejmy nadzieję, że uda nam się odnieść kilka zwycięstw, a w nowym roku awansować do pierwszej czwórki”.