Na zakończenie 11. kolejki angielskiej ekstraklasy czekał nas hit tej kolejki. Tottenham podejmował na własnym stadionie Chelsea. Pojedynek podsycał również fakt, że po czterech latach na Tottenham Hotspur Stadium powrócił Mauricio Pochettino.
Strzelanie na stadionie Kogutów rozpoczęło się dosyć szybko. Już w 6 minucie zawodnicy gospodarzy trafili do siatki. Piłkę na prawym skrzydle otrzymał Kulusevski, zszedł do środka, a jego uderzenie odbite od Colwilla znalazło drogę do bramki. W pierwszym kwadransie The Blues nie mogli się zupełnie odnaleźć, chociaż dobrą sytuację miał Jackson. Senegalczyk mógł podawać do dobrze ustawionego Gallaghera, ale zdecydował się na uderzenie, które dobrze wybronił Vicario. Koguty w 13 minucie mogły prowadzić już 2:0, ale trafienie Sona zostało anulowane z powodu spalonego.
Obejść się smakiem musiał także zespół gości. Po świetnej i nieco przypadkowej akcji Sterlinga, Anglik umieścił piłkę w siatce. Ale w międzyczasie były gracz City zaliczył kontakt z piłką prawą ręką, przez co sędzia anulował bramkę. Kilka minut później do siatki ponownie trafili The Blues, tym razem Moises Caicedo uderzeniem zza pola karnego. Ale i tym razem gol nie został uznany. Przy uderzeniu na minimalnym spalonym znajdował się Jackson, który według arbitrów absorbował uwagę golkipera Spurs.
W międzyczasie tej akcji ostrym zagraniem po raz kolejny popisał się Romero, co było sprawdzane na VARze w kwestii czerwonej kartki. Tak też postąpił Michael Oliver, który wyrzucił Argentyńczyka z boiska. Do jedenastki podszedł ponownie w tym sezonie Cole Palmer, który nie bez problemów pokonał Vicario. Włoski bramkarz zaliczył kontakt z piłką, ale strzał był na tyle mocny, że po odbiciu od słupka futbolówka wpadła do siatki.
W 37 minucie sędziowie prawidłowo nie uznali kolejnej bramki Chelsea. Tym razem Sterling z lewego skrzydła zagrywał w pole do Jacksona, który pokonał bramkarza. Anglik jednak w momencie podania znajdował się na spalonym. Z czasem zupełnie posypał się zespół Kogutów. Po czerwonej kartce Romero, kontuzji doznali Van den Ven oraz Maddison, czyli kluczowe postaci Tottenhamu. Z powodu wielu przerw sędzia do pierwszej połowy doliczył 12 minut.
Mauricio Pochettino zdecydował się na pierwszą korektę już w przerwie. Na lewej stronie obrony Leviego Colwilla zastąpił Marc Cucurella. Dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy po jednej z kontr Chelsea, Destiny Udogie za bezmyślny faul otrzymał drugą żółtą kartkę i od 55 minuty Koguty grały w 9. Kolejna zmiana w zespole The Blues nastąpiła chwilę po opisanej wyżej sytuacji. Enzo Fernandeza, który poczuł jakiś dyskomfort zmienił Mychajło Mudryk. Z czasem gracze Niebeieskich dochodzili do kolejnych sytuacji strzeleckich, jednak brak dokładności uniemożliwiał zdobycie bramki.
Oglądając ten mecz nie zliczę liczby sytuacji, kiedy piłkarz The Blues miał okazję wystawić koledze piłkę do pustej bramki, a zamiast tego wolał oddać strzał, który ostatecznie nie kończył się golem. Brak skuteczności podopiecznych Pochettino raził aż w oczy. Strzelali, strzelali, aż w końcu trafili. Po raz kolejny piłka posłana za plecy defensywy do Sterlinga, skrzydłowy wystawia piłkę na pustą bramkę (w końcu!), a Jackson bez problemów umieścił ją w siatce. Po bramce Reece’a Jamesa zmienił naturalnie Malo Gusto.
Tuż po bramce Jacksona po stałym fragmencie gry, Eric Dier doprowadził do wyrównania. Ale bez zaskoczenia, Anglik w momencie podania znalazł się na spalonym, więc wynik pozostawał bez zmian. Następny z kolei w zespole The Blues pojawił się Lesley Ugochukwu, który zmienił Raheema Sterlinga. Sędzia przedłużył drugą część meczu o 9 minut. W doliczonym czasie świetną sytuację miał Son, ale Sanchez popisał się bardzo dobrą interwencją. Akcja Spurs nastąpiła po indywidualnym błędzie.
Jednak w następnej akcji Nicolas Jackson przypieczętował zwycięstwo The Blues. Akcja podobna do tej, co przy drugiej bramce. Podanie za plecy na prawe skrzydło do Gallaghera, ten wbiega w pole karne i wystawia piłkę Senegalczykowi. Chwilę później napastnik Niebieskich skompletował hat-tricka. Dziurawa defensywa Kogutów nie była w stanie przeciwstawić się długim piłkom, przez goście ułatwione zadanie.
Chelsea wygrywa z faworyzowanym Tottenhamem po niesamowicie szalonym meczu. Miejmy nadzieję, że to zwycięstwo napędzi podopiecznych Pochettino i zaczną oni regularnie punktować w lidze. Szkoda tylko, że rywali najbliższych spotkań będą z najwyższej półki.