Cole Palmer dobrze wprowadził się do Chelsea, w ostatnim meczu ligowym przeciwko Burnley zdobył swoją pierwszą bramkę. W lecie 21-latek trafił do Londynu z Manchesteru City.
Zawodnik w wywiadzie dla Daily Mail opowiedział nieco o kulisach swojego transferu i początkach życia w nowym mieście. Anglik przyznał, że transfer z Manchesteru nie był efektem dalekosiężnych planów:
„Trochę mnie to zaskoczyło, ale znam swoje możliwości. Wiedziałem, że jeśli zacznę działać to dostanę szansę i oczywiście wpłynę na drużynę. Dlatego tam poszedłem. Pomyślałem, że mogę się przebić. Spojrzałem na skład i jest wielu graczy, którzy odeszli, a nie tak wielu jak ludzie myśleliby jeśli chodzi o napastników”.
Palmer przyznaje, że sprawy boiskowe nie były jedynym problemem przy zmianie klubu. Samodzielne życie codzienne to coś, czego musi się on uczyć od podstaw:
„Było gorączkowo, ale to dobrze. Przeprowadzka tam była dużą zmianą. Przez kilka tygodni mieszkałem w hotelu, a potem dostałem własne mieszkanie. To nowe i trudne, nie wiem jak robić większość rzeczy samemu, więc uczę się wszystkiego: gotowania, poruszania się po Londynie, a nawet korzystania z pralki. Mama prała moje rzeczy w domu”.
Na ten moment były gracz Manchesteru City w 6 meczach zdobył 1 bramkę i zanotował 2 asysty.