Joao Felix opowiada o tym, jak w młodości prawie rzucił piłkę nożną, dlaczego zawsze będzie wdzięczny za rolę, jaką odegrała jego rodzina w przekonaniu go do kontynuowania kariery i który były napastnik Chelsea stał się przyjacielem rodziny w Hiszpanii.
Portugalski napastnik dołączył do Chelsea na zasadzie wypożyczenia z Atletico Madryt na początku styczniowego okna transferowego i zdobył swoją pierwszą bramkę dla klubu w spotkaniu Premier League z West Ham United.
Kibice „The Blues” po raz pierwszy mieli okazję zobaczyć Joao Felixa, kiedy wystąpił w obu meczach ostatniej 16-tki Ligi Mistrzów z Atletico Madryt, w drodze po zwycięstwo w 2021 roku, które, jak sam przyznaje, wciąż jest bolesnym wspomnieniem. Jednak wiele z poprzedniej kariery 23-latka, zwłaszcza jego czas w ojczyźnie, może nie być tak dobrze znany tym na Stamford Bridge, więc kto lepiej niż on sam może opowiedzieć o jego wcześniejszym czasie w piłce nożnej?
– Urodziłem się w Viseu. To miasto w środku Portugalii, piękne miasto. Uwielbiam je, nadal mam tam swój dom, moi rodzice jeżdżą do Viseu, kiedy nie są ze mną, albo z moim bratem w Lizbonie. Mam tam rodzinę, przyjaciół. Odkąd pamiętam zawsze grałem w piłkę w każdej przestrzeni, jaką miałem. W domu, w szkole, na ulicy – za każdym razem, gdy miałem okazję do zabawy, grałem w piłkę. Moi rodzice mówią, że kiedy byłem zbyt mały, aby zacząć chodzić, już bawiłem się piłką. Nawet teraz zawsze mam w domu piłkę, więc czasem mogę jej dotknąć.
Młody Joao Felix znalazł się jednak w dobrym towarzystwie – jego rodzina podzielała jego miłość do gry, a jego młodszy brat idzie obecnie w jego ślady jako jedna z gwiazd Benfici w grupie Under-23.
– Jest pięć lat młodszy, gra w piłkę nożną również, bardzo dobrze, w Benfice. Odkąd się urodził, zawsze graliśmy razem z moim ojcem. To były piękne chwile, chwile, których nigdy nie zapomnę. Granie tak dużo w piłkę było dobre dla mnie i dobre również dla mojego brata. W pierwszym meczu, w którym był jako ball boy, ja strzeliłem do siatki i razem celebrowaliśmy tę bramkę. To był naprawdę dobry moment. Może to nie był przypadek, może tak miało być.
Pomiędzy dzieciństwem w Viseu a występami dla Benficy w portugalskiej ekstraklasie i Europie, było jednak kilka trudnych momentów do wytrzymania. Patrząc wstecz, Joao Felix podkreśla okres, kiedy miał siedem lat i podróżował pięć dni w tygodniu 150 mil w obie strony z ojcem, aby trenować z młodzieżową drużyną Porto, jako jeden z najtrudniejszych, wraz z przeprowadzką z domu, aby przejść na pełny etat w tym samym klubie cztery lata później, nawet jeśli w końcu wszystko było tego warte.
– To było trochę trudne, kiedy zacząłem z Porto, ponieważ za każdym razem, gdy kończyłem szkołę, mój tata odbierał mnie ze szkoły i zawoził do Porto na trening, a po treningu wracaliśmy do Viseu. Wracaliśmy do domu o 23:00, a następnego dnia budziłem się o wpół do siódmej do szkoły. To nie były łatwe czasy, ale nagroda jest teraz. Myślę, że moi rodzice na to zasługują. Wyjazd do Porto, gdy miałem 11 lat był bardzo trudny. Pamiętam, że pierwszej nocy zadzwoniłem do mojego taty płacząc i mówiąc: „przyjdź po mnie, nie chcę tu zostać, chcę wrócić do domu”. Pamiętam, że mój ojciec powiedział: „dobrze przyjadę po ciebie, zabiorę cię do domu, ale nigdy więcej nie zabiorę cię na trening. Wiedziałeś, że będzie ciężko, więc musisz zostać i spróbować, ale jeśli chcesz wrócić do domu, to cię zabiorę”. Tak więc zostałem na resztę nocy, a potem na kolejne trzy lata. Na początku było tam bardzo dobrze, ale w ostatnim roku czy dwóch miałem problemy z grą w zespole. Sprawy nie układały się dobrze. Byłem za chudy, niewysoki, to było dla mnie trudne. Kiedy miałem 14 czy 15 lat powiedziałem im, że chcę odejść, chcę spróbować w innym klubie, chcę iść grać w domu. Nie obchodziło mnie to, chciałem tylko grać i być szczęśliwy. I wtedy pojawiła się możliwość przejścia do Benfici i ją zaakceptowałem. Przeprowadzka do Benfici była ważna. Adaptacja tam była łatwiejsza, ponieważ byłem przyzwyczajony do bycia daleko od domu w Porto. Bardzo dobrze było tam być, to było dla mnie bardzo dobre. Bardzo się rozwinąłem i zawsze będę wdzięczny Benfice.
Uczucie jest bez wątpienia odwzajemnione, ponieważ Joao Felix stał się popularną postacią w czerwonej połowie Lizbony, zdobywając 20 bramek w 43 występach dla ich seniorskiej drużyny, przed emocjonalnym odejściem z miejsca, które zaczął nazywać domem i przeniesieniem się za granicę, aby dołączyć do Atletico Madryt na kolejny krok w swojej karierze.
– To była trochę trudna decyzja. Na początku wolałem zostać, ale potem myślę, że dokonałem właściwego wyboru, ponieważ potrzebowałem się rozwijać, a przeprowadzka z Benfici do Atletico była dla mnie dobra, aby wyjść z mojej strefy komfortu. Nie żałuję tego, myślę, że to było dla mnie dobre.
Pierwszy sezon Joao Felixa w Atletico w 2019/20 często znajdował go dzielącego obowiązki strzelania bramek z nikim innym jak Diego Costą, który powrócił do Madrytu po zdobyciu dwóch tytułów Premier League z Chelsea, a były Niebieski z pewnością wydawał się robić wrażenie na swoim portugalskim koledze z drużyny, a także jego rodzinie.
– Nauczył mnie wielu rzeczy. To dobry facet, niesamowity facet, zabawny facet, uwielbiałem być tam z nim. Niestety miałem tam z nim tylko jeden rok, ale przeżyłem z nim piękne chwile. On wciąż jest moim przyjacielem. Moja rodzina też go kocha, on kocha mojego tatę. To naprawdę miły facet.
W dotychczasowej karierze Portugalczyka z pewnością było wiele wzlotów i upadków, a w wieku 23 lat z pewnością będzie ich więcej w przyszłości. Jednak po kilku obiecujących przebłyskach umiejętności Joao Felixa w jego pierwszych meczach dla Chelsea, miejmy nadzieję, że do końca obecnej kampanii będzie więcej wzlotów niż upadków w barwach The Blues.
Źródło: Chelsea FC